Wisława Szymborska II
Poems:
Estoy demasiado cerca para que él sueñe conmigo. No vuelo sobre él, de él no huyo Entre las raíces arbóreas. Estoy demasiado cerca. No es mi voz el canto del pez en la red. Ni de mi dedo rueda el anillo. Estoy demasiado cerca. La gran casa arde Sin mí gritando socorro. Demasiado cerca para que taña la campana en mi cabello. Estoy demasiado cerca para que pueda entrar como un huésped que abriera las paredes a su paso. Ya jamás volveré a morir tan levemente, tan fuera del cuerpo, tan inconsciente, como antaño en su sueño. Estoy demasiado cerca, demasiado cerca. Oigo el silbido y veo la escama reluciente de esta palabra, petrificada en abrazo. Él duerme, en este momento, más al alcance de la cajera de un circo ambulante con un solo león, vista una vez en la vida, que de mí que estoy a su lado. Ahora, para ella crece en él el valle de hojas rojas cerrado por una montaña nevada en el aire azul. Estoy demasiado cerca, para caer del cielo. Mi grito sólo podría despertarle. Pobre, limitada a mi propia figura, mas he sido abedul, he sido lagarto, y salía de tiempos y damascos mudando los colores de mi piel. Y tenía el don de desaparecer de sus ojos asombrados, lo cual es la riqueza de las riquezas. Estoy demasiado cerca, demasiado cerca para que él sueñe conmigo. Saco mi brazo que está debajo de su cabeza dormida, Mi brazo dormido, lleno de agujas imaginarias. En la punta de cada una de ellas, para su recuento, Se han sentado ángeles caídos.
TRADUCCION: Elzbieta Borkiewicz
|
***
Jestem za blisko, żeby mu
się śnić.
|
Scrivere un curriculum
Che cos'è necessario?
Aggiungi una foto con l'orecchio in vista.
|
Co trzeba? Bez względu na
długość życia Obowiązuje zwięzłość
i selekcja faktów. Z wszystkich miłości
starczy ślubna, Ważniejsze, kto cię
zna, niż kogo znasz. Pisz tak, jakbyś z
sobą nigdy nie rozmawiał Pomiń milczeniem psy,
koty i ptaki, Raczej cena niż
wartość Do tego fotografia z
odsłoniętym uchem.
|
Discurso en la oficina de objetos perdidos
Perdí unas
pocas diosas camino del sur al norte, Un par de estrellas se apagaron para siempre, ábrete, oh cielo.
Una isla,
otra se me perdió en el mar.
Ni siquiera
sé dónde dejé mis garras,
Mis parientes
se extinguieron cuando repté a tierra,
He saltado
fuera de mi piel, desparramado vértebras y piernas,
Hace tiempo
que he guiñado mi tercer ojo a eso, Está perdido, se ha ido, está esparcido a los cuatro vientos.
Me sorprendo
de cuán poco queda de mí:
|
PRZEMóWIENIE W BIURZE ZNALEZIONYCH RZECZY
Straciłam
kilka bogiń w drodze z południa na północ, Zgasło mi raz na zawsze parę gwiazd, rozstąp się niebo.
Zapadła mi się w morze wyspa jedna, druga.
Nie
wiem nawet dokładnie, gdzie zostawiłam pazury,
Pomarło mi
rodzeństwo, kiedy wypełzłam na ląd
Wyskakiwałam ze
skóry, trwoniłam kręgi i nogi,
Dawno przymknęłam
na to wszystko trzecie oko, Podziało się, przepadło, na cztery wiatry rozwiało.
Sama się sobie
dziwię, jak mało ze mną zostało:
|
Alabanza a mi hermana
Mi hermana no
escribe poemas
En el
escritorio de mi hermana no hay poemas viejos
En muchas
familias nadie escribe poemas,
Mi hermana
cultiva una prosa hablada decente, (1976)
|
Moja siostra nie pisze wierszy
|
ELOGIO DOS SONHOS
Nos sonhos pinto como Vermeer Van Delft.
Falo grego com fluência e não apenas com os vivos.
Conduzo um automóvel que me é obediente.
Sou hábil, escrevo grandes poemas.
Escuto vozes tão bem como os santos mais austeros.
Ficaríeis admirados da perfeição com que toco piano.
Consigo voar como devia ser, isto é, eu de mim própria.
Ao cair de um telhado sei como descer levemente na verdura.
Não tenho problemas em respirar debaixo da água.
Não me lamento: consegui descobrir a Atlântida.
Fico contente porque, antes de morrer, consigo acordar sempre.
A guerra a rebentar e eu a virar-me para o melhor lado.
Sou, sem ter porém que o ser, filho da época.
Aqui há alguns anos vi dois sóis.
E, antes de ontem, um pinguim, ali, muito nítido, ao pé de mim.
Tradução de Júlio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska, Paisagem com grão de areia, Relógio d’Água, Lisboa, 1998. ISBN 972-708-490-7.
|
We śnie maluję jak Vermeer van Delft.
Rozmawiam biegle po grecku i nie tylko żywymi.
Prowadzę samochód, który jest mi posłuszny.
Jestem zdolna, piszę wielkie poematy.
Słiszę głosy nie gorzej niż poważni święci.
Bylibyście zdumieni świetnością mojej gry na fortepianie.
Fruwam, jak się powinno, czyli sama z siebie.
Spadając z dachu umiem spaść miękko w zielone.
Nie jest mi trudno oddychać pod wodą.
Nie narzekam: udało mi się odkryć Atlantydę.
Cieszy mnie, że przed śmiercią sawsze potrafię się zbudzić.
Natychmiast po wybuchu wojny odwracam się na lepszy bok.
Jestem, ale nie muszę być dzieckiem epoki.
Kilka lat temu widziałam dwa słońca.
A przedwczoraj pingwina. Najzupełniej wyraźnie.
|
A LARGE NUMBER
Four billion people on this earth,
but my imagination is the way it's always been:
bad with large numbers.
It is still moved by particularity.
It flits about the darkness like a flashlight beam,
disclosing only random faces,
while the rest go blindly by,
unthought of, unpitied.
Not even a Dante could have stopped that.
So what do you do when you're not,
even with all the muses on your side?
Non omnis moriar—a premature worry. Yet am I fully alive, and is that enough?
It never has been, and even less so now.
I select by rejecting, for there's no other way,
but what I reject, is more numerous,
more dense, more intrusive than ever.
At the cost of untold losses—a poem, a sigh.
I reply with a whisper to a thunderous calling.
How much I am silent about I can't say.
A mouse at the foot of mother mountain.
Life lasts as long as a few lines of claws in the sand.
My dreams—even they are not as populous as they should be.
There is more solitude in them than crowds or clamor.
Sometimes someone long dead will drop by for a bit.
A single hand turns a knob.
Annexes of echo overgrow the empty house.
I run from the threshold down into the quiet
valley seemingly no one's—an anachronism by now.
Where does all this space still in me come from—
that I don't know.
Translated by Joanna Trzeciak
|
Cztery miliardy ludzi na tej ziemi, a moja wyobraźnia jest, jak była. Źle sobie radzi z wielkimi liczbami. Ciągle ją jeszcze wzrusza poszczególność. Fruwa w ciemnościach jak światło latarki, wyjawia tylko pierwsze z brzegu twarze, tymczasem reszta w prześlepienie idzie, w niepomyślnie, w nieodżałowanie. Ale tego sam Dante nie zatrzymałby. A cóż dopiero, kiedy nie jest się. I choćby nawet wszystkie muzy do mnie.
Non omnis moriar -przedwczesne strapienie. Czy jednak cała żyję i czy to wystarcza. Nie wystarczało nigdy, a tym bardziej teraz. Wybieram odrzucając, bo nie ma innego sposobu, ale to, co odrzucam, liczebniejsze jest, gęstsze jest, natarczywsze jest niż kiedykolwiek. Kosztem nieopisanych strat -wierszyk, westchnienie. Na gromkie powołanie odzywam się szeptem. Ile przemilczam, tego nie wypowiem. Mysz u podnóża macierzystej góry. Życie trwa kilka znaków pazurkiem na piasku.
Sny moje -nawet one nie są, jak należałoby. ludne. Więcej w nich samotności niż tłumów i wrzawy. Wpadnie czasem na chwilę ktoś dawno umarły. Klamką porusza pojedyncza ręka. Obrasta pusty dom przybudówkami echa. Zbiegam z progu w dolinę cichą, jakby niczyją, już anachroniczną.
Skąd się ta przestrzeń bierze we mnie – ni wiem.
|
Un racconto iniziato
Alla nascita
d'un bimbo
|
Na urodziny dziecka świat nigdy nie jest gotowy.
Jeszcze nasze okręty nie powróciły z Winlandii. Jeszcze przed nami przełęcz św. Gotharda. Musimy zmylić straże na pustyni Thor, przebić się kanałami do Sródmieścia, znaleźć dojście do króla Haralda Osełki i czekać na upadek ministra Fouché. Dopiero w Acapulco zaczniemy wszystko od nowa.
Wyczerpał się nam zapas opatrunków, zapałek, argumentów, tłuków pięściowych i wody. Nie mamy ciężarówek i poparcia Mingów. Tym chudym koniem nie przepłacimy szeryfa. Żadnych, jak dotąd, wieści o porwanych w jasyr. Brakuje nam cieplejszej jaskini na mrozy i kogoś, kto by znał język harari.
Nie wiemy, którym ludziom zaufać w Niniwie, jakie będą warunki księcia kardynała, czyje nazwiska jeszcze są w szufladach Berii. Mówią, ze Karol Młot uderzy jutro o świcie. W tej sytuacji udobruchajmy Cheopsa, zgłośmy się dobrowolnie, zmieńmy wiarę, udajmy, że jesteśmy przyjaciółmi doży i nic nie łączy nas z plemieniem Kwabe.
Nadchodzi pora rozpalenia ogni. Zawezwijmy depeszą babcię z Zabierzowa. Porozwiązujmy węzły na rzemieniach jurty.
Oby połóg był lekki i dziecko rosło nam zdrowo. Niech będzie czasem szczęśliwe i przeskakuje przepaście. Niech serce jego ma zdolność wytrwania, a rozum czuwa i sięga daleko.
Ale nie tak daleko, żeby widzieć przyszłość. Tego daru oszczędźcie mu, niebieskie moce.
|
LA BREVE VITA DEI NOSTRI ANTENATI
Non arrivavano in molti fino a trent'anni. La vecchiaia era un privilegio di alberi e pietre. L'infanzia durava quanto quella dei cuccioli di lupo. Bisognava sbrigarsi, fare in tempo a vivere prima che tramontasse il sole, prima che cadesse la neve.
Le genitrici tredicenni, i cercatori quattrenni di nidi fra i giunchi, i capicaccia vent'enni- un attimo prima non c'erano, già non ci sono più. I capi dell'infinito si univano in fretta. Le fattucchiere biascicavano esorcismi con ancora tutti i denti della giovinezza. Il figlio si faceva uomo sotto gli occhi del padre. Il nipote nasceva sotto l'occhiaia del nonno.
E del resto non si contavano gli anni. Contavano reti, pentole, capanni, asce. Il tempo, così prodigo con una qualsiasi stella del cielo, tendeva loro la mano quasi vuota, e la ritraeva in fretta, come dispiacuto. Ancora un passo, ancora due lungo il fiume scintillante, che dall'oscurità nasce e nell'oscurità scompare.
Non c'era un attimo da perdere, domande da rinviare e illuminazioni tardive, se non le si erano avute per tempo. La saggezza non poteva aspettare i capelli bianchi. Doveva vedere con chiarezza, prima che fosse chiaro, e udire ogni voce, prima che risonasse.
Il bene e il male - ne sapevano poco, ma tutto: quando il male trionfa, il bene si cela; quando il bene si mostra, il male attende nascosto. Nessuno dei due si può vincere o allontanare ad una distanza definitiva. Ecco il perchè d'una gioia sempre tinta di terrore, d'una disperazione mai disgiunta da tacita speranza. La vita, per quanto lunga, sarà sempre breve. Troppo breve per aggiungere qualcosa.
|
Krótkie życie naszych przodkówNiewielu dożywało lat trzydziestu. Starość to był przywilej kamieni i drzew. Dzieciństwo trwało tyle co szczenięctwo wilków. Należało się śpieszyć, zdążyć z życiem nim słońce zajdzie, nim pierwszy śnieg spadnie. Trzynastoletnie rodzicielki dzieci, czteroletni tropiciele ptasich gniazd w sitowiu, dwudziestoletni przewodnicy łowów - dopiero ich nie było, już ich nie ma. Końce nieskończoności zrastały się szybko. Wiedźmy żuły zaklęcia wszystkimi jeszcze zębami młodości. Pod okiem ojca mężniał syn. Pod oczodołem dziadka wnuk się rodził. A zresztą nie liczyli sobie lat. Liczyli sieci, garnki, szałasy, topory. Czas, taki hojny dla byle gwiazdy na niebie, wyciągał do nich rękę prawie pustą i szybko cofał ją, jakby mu było szkoda. Jeszcze krok, jeszcze dwa wzdłuż połyskliwej rzeki, co z ciemności wypływa i w ciemności znika. Nie było ani chwili do stracenia, pytań do odłożenia i późnych objawień, o ile nie zostały zawczasu doznane. Mądrość nie mogła czekać siwych włosów. Musiała widzieć jasno, nim stanie się jasność, i wszelki głos usłyszeć, zanim się rozlegnie. Dobro i zło - wiedzieli o nim mało, ale wszystko: kiedy zło tryumfuje, dobro się utaja; gdy dobro się objawia, zło czeka w ukryciu. Jedno i drugie nie do pokonania ani do odsunięcia na bezpowrotną odległość. Dlatego jeśli radość, to z domieszką trwogi, jeśli rozpacz, to nigdy bez cichej nadziei. Życie, choćby i długie, zawsze będzie krótkie. Zbyt krótkie, żeby do tego coś dodać.
|
UNAS PALABRAS SOBRE PORNOGRAFIA
No hay peor lujuria que pensar.
Nada hay sagrado para quienes piensan.
A la luz del día o al abrigo de la noche,
Les apetecen otros frutos,
¡Que espanto! ¡En que posturas,
En estas citas solo el té esta caliente. |
GŁOS W SPRAWIE PORNOGRAFII
Nie ma
rozpusty gorszej niż myślenie. Dla
takich, którzy myślą, święte nie jest nic. Inne im w
smak owoce Zgroza, w
jakich pozycjach, W czasie
tych schadzek parzy się ledwie herbata.
|
CLOUDS
I’d have to be really quick
Their trademark:
Unburdened by memory of any kind,
What on earth could they bear witness to?
Compared to clouds,
Next to clouds
Let people exist if they want,
And so their haughty fleet
They aren't obliged to vanish when we're gone. Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh |
Z
opisywaniem chmur Ich
właściwością jest Nie
obciążone pamięcią o niczym, Jacy
tam z nich świadkowie czegokolwiek - W
porównaniu z chmurami Przy
chmurach
Niech sobie ludzie będą, jeśli chcą, Nad
całym Twoim życiem Nie
mają obowiązku razem z nami ginąć. |
LA PRIMERA FOTOGRAFIA DE HITLER
|
Pierwsza
fotografia Hitlera A któż to jest ten dzidziuś w kaftaniku? Toż to Adolfek, syn państwa Hitlerów! Może wyrośnie na doktora praw? Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej? Czyja to rączka, czyja, oczko, uszko, nosek? Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze: drukarza, konsyliarza, kupca, księdza? A dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd? Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub może z córką burmistrza?
Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek, kiedy rok temu przychodził na świat nie brakło znaków na niebie i ziemi: wiosenne słońce, w oknach pelargonie, muzyka katarynki na podwórku, pomyślna wróżba w różowej bibułce, tuż przed porodem proroczy sen matki: gołąbka we śnie widzieć-radosna nowina, tegoż schwytac-przybędzie gość długo czekany. Puk puk, kto tam, to stuka serduszko Adolfka.
Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka, chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów, podobny do rodziców, do kotka w koszyku, do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów. No, nie będziemy chyba teraz płakać, pan fotograf pod czarną płachtą zrobi pstryk.
Atelier Klinger, Grabenstrasse Braunau, a Braunau to niewielkie, ale godne miasto. solidne firmy, poczciwi sąsiedzi, woń ciasta drożdżowego i szarego mydła. Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia. Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk i ziewa nad zeszytami. |
EL ESQUELETO DE UN DINOSAURIO
Amados
Hermanos, |
Szkielet jaszczura
Kochani
Bracia,
Drodzy Przyjaciele,
Szanowni Towarzysze,
Łaskawi Obywatele,
Panie, Panowie,
Czcigodni Zgromadzeni,
Dostojni Goście,
Wyborni Delegaci,
Prześwietna Komisjo,
Naczelna Rado,
Najwyższa Instancjo, |
Asombro
¿Por qué en una demasiado única persona?
|
Czemu w zanadto
jednej osobie? |
La Atlántida
Existieron o
no existieron
¿Pudo quién amar a quién?
Había siete ciudades.
No inventaron la pólvora, no.
Supuestos, dudosos.
No contenidos en una piedra
Cayó un meteoro.
Alguien gritó algo.
En esta más menos Atlántida. |
Istnieli albo nie istnieli.
Czy było komu kochać kogo?
Miast siedem stało.
Nie wymyślili prochu, nie.
Przypuszczalni. Wątpliwi.
Nie wyjęci z powietrza,
Nie zawarci w kamieniu
Meteor spadł.
Na tej plus minus Atlantydzie. |
NOTICIAS DEL HOSPITAL
Echamos
suertes quién debía ir a verlo.
No respondió
nada a mi saludo.
Parecía como
si le diera verguenza morir.
No dijo ni
quédate, ni vete.
Empezó a
dolerme la cabeza. ¿Quién se le muere a quién?
Qué bien que
haya peldaños para salir corriendo.
El olor a
hospital me provoca náuseas. |
Relacja ze szpitala
Ciągnęliśmy zapałki, kto ma pójść do niego.
|
Acróbata
De trapecio
en
Solo. O aún menos que solo,
Denodadamente ligero,
más hermoso sobre todo en este preciso, |
Z trapezu na
Sam. Albo
jeszcze mniej niż sam,
Mozolnie lekko,
piękniejsze
ponad wszystko w jednej tej |
La lección
Había cien filósofos
Basta |
Kto co
Król Aleksander kim czym mieczem |
El mono
Adorado en el antiguo Egipto, bajo una corona
En Europa le quitaron el alma,
Cálido como recién nacido,
Comestible en China, sabemos que ya en la fuente
En los cuentos, solitario e inseguro, |
Wcześniej niż ludzie wygnana z raju, bo oczy miała tak zaraźliwe, że rozglądając się po ogródku nawet anioły grążyła w smutku nieprzewidzianym. Z tego względu musiała, chociaż bez pokornej zgody, założyć tu na ziemi swoje świetne rody. Skoczna, chwytna, baczna, do dziś gracyę ma przez y pisaną, z trzeciorzędu.
Czczona w Egipcie dawnym, z orionem pcheł w srebrnej od świętości grzywie, słuchała arcymilcząc frasobliwie, czego chcą od niej. Ach, nieumierania. I odchodziła chwiejąc rumianym kuperkiem na znak, że nie poleca ani nie zabrania.
W Europie duszę jej odjęto, ale przez nieuwagę zostawiono ręce; i pewien mnich malując świętą przydał jej dłonie wąziutkie, zwierzęce. Musiała święta łaskę jak orzeszek brać.
Ciepłą jak noworodek, drżącą jak staruszek przywoziły okręty na królewskie dwory. Skowytała wzlatując na złotym łańcuchu W swoim fraczku markizim w papuzie kolory. Kasandra. Z czego się tu śmiać.
Jadalna w Chinach, stroi na półmisku miny pieczone albo gotowane. Ironiczna jak brylant w fałszywej oprawie. Podobno ma subtelny smak jej mózg, któremu czegoś brak, jeżeli prochu nie wymyślił.
W bajkach osamotniona i niepewna wypełnia wnętrza luster grymasami, kpi z siebie, czyli daje dobry przykład nam, o których wie wszystko jak uboga krewna, chociaż się sobie nie kłaniamy. |
CÁLCULO ELEGÍACO
Cuántos de los que he conocido
Cuántos después de una vida más corta o más larga
Cuántos
Hasta la vista. |
Rachunek elegijny
Ilu z tych, których znałam (jeśli naprawdę ich znałam) mężczyzn, kobiet (jeśli ten podział pozostaje w mocy) przestąpiło ten próg (jeżeli to próg) przebiegło przez ten most (jeśli nazwać to mostem) -
Ilu po życiu krótszym albo dłuższym (jeśli to dla nich wciąż jakaś różnica) dobrym, bo się zaczęło, złym, bo się skończyło (jeśliby nie woleli powiedzieć na odwrót) znalazło się na drugim brzegu (jeśli znalazło się a drugi brzeg istnieje)- Nie dana mi jest pewność ich dalszego losu (jeśli to nawet jeden wspólny los i jeszcze los)- Wszystko (jeżeli słowem tym nie ograniczam) mają za sobą (jeśli nie przed sobą) - Ilu ich wyskoczyło z pędzącego czasu i w oddaleniu coraz rzewniej znika (jeżeli warto wierzyć perspektywie) -
Ilu (jeżeli pytanie to ma sens, jeżeli można dojść do sumy ostatecznej, zanim liczący nie doliczy siebie) zapadło w ten najgłębszy sen (jeśli nie ma głębszego) -
Do widzenia. Do jutra. Do następnego spotkania. Już tego nie chcą (jeżeli nie chcą) powtórzyć. Zdani na nieskończone (jeśli nie inne) milczenie. Zajęci tylko tym (jeżeli tylko tym) do czego przymusza ich nieobecność. |
A Photograph of a Crowd
In a photograph of a crowd
my head, I can't tell which,
the marks it flashes at me
maybe The Spirit of Time
sees it,
my demographic head
unashamed it's nothing
special,
as if it weren't mine
as if a cemetery were
as if it were already there,
where its recollections, if
any, (translated from the Polish by Joanna Trzeciak) |
Fotografia tłumu
Na fotografii tłumu |
We knew the World Backwards and Forwards
We knew the
world backwards and forwards
|
Świat umieliśmy kiedyś…
Świat
umieliśmy kiedyś na wyrywki:
Nie witała historia zwycięską fanfarą:
Nasz łup wojenny to wiedza o świecie: |
Family album
No one in this family has ever
died of love. |
Nikt w
rodzinie nie umarł z miłości. |
MEMORY AT LAST Memory at last has what it sought. My mother has been found, my father glimpsed. I dreamed up for them a table, two chairs. They sat down. Once more they seemed close, and once more living for me. With the lamps of their two faces, at twilight, they suddenly gleamed as if for Rembrandt.
Only now can I relate the many dreams in which they've wandered, the many throngs in which I've pulled them out from under wheels, the many death-throes where they have collapsed into my arms. Cut off - they would grow back crooked. Absurdity forced them into masquerade. Small matter that this could not hurt them outside me if it hurt them inside me. The gawking rabble of my dreams heard me calling "mamma" to something that hopped squealing on a branch. And they laughed because I had .a father with a ribbon in his hair. I would wake up in shame.
Well, at long last. On a certain ordinary night, between a humdrum Friday and Saturday, they suddenly appeared exactly as I wished them. Seen in a dream, they yet seemed freed from dreams, obedient only to themselves and nothing else. All possibilities vanished from the background of the image, accidents lacked a finished form. Only they shone with beauty, for they were like themselves. They appeared to me a long, long time, and happily.
I woke up. I opened my eyes. I touched the world as if it were a carved frame.
|
Pamięć nareszcie
Pamięć nareszcie ma, czegos sukałą.
Teraz dopiero mogę opowiedzieć,
No i narezcie.
Zbudziłam się. Otwarłam oczy. |
La chiave
La chiave
c'era ma non c'è più.
Ma se lo
stesso accadesse
Non da carte,
astri o grido di pavone trad. Pietro Marchesani |
Był klucz i
nagle nie ma klucza.
Z miłością,
jaką mam dla ciebie,
Nie z kart,
nie z gwiazd, nie z krzyku pawia |
BUFO
Passará primeiro o nosso amor, depois cem e duzentos anos, depois estaremos de novo juntos:
um actor e uma acritz, os predilectos do público, fazem de nós no teatro.
Pequena farsa em verso, dança – um pouco, muito riso, traço certeiro de costumes e aplausos.
Estarás irresistivelmente cómico nesse palco, com esse ciúme, essa gravata.
Eu de cabeça perdida, e o coração e a coroa, coração a rebentar, a coroa sempre a cair.
Lá nos vamos separar, rejuntar, a sala a rir, sete montes, sete mares entre nós imaginar.
E como se fossem poucos os fracassos e a dor, com palavras nos batemos.
Faremos a reverência e a farsa terá seu fim. Vão dormir os espectadores contentes até às lágrimas.
Viverão muito felizes, domesticam o amor, um tigre vir-lhes-á comer às mãos.
E nós eternamente lá iremos indom nós de barretes com guisos, em seu fino retinir de um jeito bárbarro ouvidos.
Tradução de Júlio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska, Paisagem com grão de areia, Relógio d’Água, Lisboa, 1998. ISBN 972-708-490-7. |
Najpierw minie
nasza miłość,
komediantka i
komediant,
Mała farsa z
kupletami,
Będziesz
śmieszny nieodparcie
Moja głowa
zawrócona,
Będziemy się
spotykali,
I jakby nam
było mało
A potem się
pokłonimy
Oni będą
ślicznie żyli,
A my wiecznie
jacyś tacy,
|
Drinking Wine
He looked at me, bestowing beauty,
I let him invent me
A table is a table, wine is wine I tell him what he wants to hear—
about ants dying of love
I laugh, and tilt my head
Eve from a rib, Venus from sea foam,
When he's not looking at me, Transl. Joanna Trzeciak |
Spojrzał,
dodał mi urody,
Pozwoliłam się
wymyślić
Stół jest
stołem, wino winem
Mówię mu, co
chce : o mrówkach
Śmieję się,
przechylam głowę
Kiedy on nie
patrzy na mnie,
|
IL GIORNO 16 MAGGIO DELL'ANNO 1973
Una di queste numerose date che non mi dicono più niente.
Dove in questo giorno sono andata, cosa ho fatto — non lo so.
Se nei paraggi avessero commesso un delitto — non avrei alibi.
Il sole ha brillato e si è spento fuori dalla mia attenzione. La Terra ha ruotato senza menzione nel taccuino.
Mi sarebbe più lieve pensare di essere morta per breve tempo, piuttosto che pensare di non ricordare niente, anche se ho vissuto senza interruzione.
Non ero infatti uno spirito, respiravo, mangiavo, facevo passi che si sentivano, mentre le impronte delle mie dita dovevano rimanere sulle maniglie.
Mi riflettevo nello specchio. Indossavo qualcosa di qualche colore. Sicuramente alcune persone mi hanno vista.
Forse in questo giorno ho trovato un oggetto perduto prima. Forse ho perduto uno trovato in seguito.
Mi ricolmavano sentimenti e impressioni. Ora tutto questo Come puntini tra parentesi.
Dove mi sono rincantucciata, dove mi sono nascosta — è anzi un'arte niente male togliersi dalla vista a sé stessa in questo modo.
Scruto la memoria — forse qualcosa nei suoi rami addormentato da anni si alzerà repentinamente battendo le ali. No. Indubbiamente pretendo troppo, esigendo perfino un secondo.
Traduzione di Halina Szmyd |
DNIA 16 MAJA 1973 ROKU
Jedna z tych wielu dat, które nie mówią mi już nic.
Dokąd w tym dniu chodziłam, co robiłam - nie wiem.
Gdyby w pobliżu popełniono zbrodnię — nie miałabym alibi.
Słońce błysło i zgasło poza moją uwagą. Ziemia się obróciła bez wzmianki w notesie.
Lżej by mi było myśleć, że umarłam na krótko, niż że nic nie pamiętam, choć żyłam bez przerwy.
Nie byłam przecież duchem, oddychałam, jadłam, stawiałam kroki, które było słychać, a ślady moich palców musiały zostać na klamkach.
Odbijałam się w lustrze. Miałam na sobie coś w jakimś kolorze. Na pewno kilku ludzi mnie widziało.
Może w tym dniu znalazłam rzecz zgubioną wcześniej. Może zgubiłam znalezioną później.
Wypełniały mnie uczucia i wrażenia. Teraz to wszystko jak kropki w nawiasie.
Gdzie się zaszyłam, gdzie się pochowałam — to nawet niezła sztuczka tak samej sobie zejść z oczu.
Potrząsam pamięcią — może coś w jej gałęziach uśpione od lat poderwie się z furkotem. Nie. Najwyraźniej za dużo wymagam, bo aż jednej sekundy.
|
MAY 16, 1973
One of those many dates that no longer ring a bell.
Where I was going that day, what I was doing --- I don't know.
Whom I met, what we talked about, I can't recall.
If a crime had been committed nearby, I wouldn't have had an alibi.
The sun flared and died beyond my horizons. The earth rotated unnoted in my notebooks.
I'd rather think that I'd temporarily died than that I kept on living and can't remember a thing.
I wasn't a ghost, after all. I breathed, I ate, I walked.
My steps were audible, my fingers surely left their prints on doorknobs.
Mirrors caught my reflection. I wore something or other in such-and-such a color. Somebody must have seen me.
Maybe I found something that day that had been lost. Maybe I lost something that turned up late.
I was filled with feelings and sensations. Now all that's like a line of dots in parentheses.
Where was I hiding out, where did I bury myself? Not a bad trick to vanish before my own eyes.
I shake my memory. Maybe something in its brances that has been asleep for years will start up with a flutter. No. Clearly I'm asking too much. Nothing less than one whole second. Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh |
DNIA 16 MAJA 1973 ROKU
Jedna z tych wielu dat, które nie mówią mi już nic.
Dokąd w tym dniu chodziłam, co robiłam - nie wiem.
Gdyby w pobliżu popełniono zbrodnię — nie miałabym alibi.
Słońce błysło i zgasło poza moją uwagą. Ziemia się obróciła bez wzmianki w notesie.
Lżej by mi było myśleć, że umarłam na krótko, niż że nic nie pamiętam, choć żyłam bez przerwy.
Nie byłam przecież duchem, oddychałam, jadłam, stawiałam kroki, które było słychać, a ślady moich palców musiały zostać na klamkach.
Odbijałam się w lustrze. Miałam na sobie coś w jakimś kolorze. Na pewno kilku ludzi mnie widziało.
Może w tym dniu znalazłam rzecz zgubioną wcześniej. Może zgubiłam znalezioną później.
Wypełniały mnie uczucia i wrażenia. Teraz to wszystko jak kropki w nawiasie.
Gdzie się zaszyłam, gdzie się pochowałam — to nawet niezła sztuczka tak samej sobie zejść z oczu.
Potrząsam pamięcią — może coś w jej gałęziach uśpione od lat poderwie się z furkotem. Nie. Najwyraźniej za dużo wymagam, bo aż jednej sekundy. |
MIRACLE FAIR
The commonplace miracle: that so many common miracles take place.
The usual miracles: invisible dogs barking in the dead of night.
One of many miracles: a small and airy cloud is able to upstage the massive moon.
Several miracles in one: an alder is reflected in the water and is reversed from left to right and grows from crown to root and never hits bottom though the water isn't deep.
A run-of-the-mill miracle: winds mild to moderate turning gusty in storms.
A miracle in the first place: cows will be cows.
Next but not least: just this cherry orchard from just this cherry pit.
A miracle minus top hat and tails: fluttering white doves.
A miracle (what else can you call it): the sun rose today at three fourteen a.m. and will set tonight at one past eight.
A miracle that's lost on us: the hand actually has fewer than six fingers but still it's go more than four.
A miracle, just take a look around: the inescapable earth.
An extra miracle, extra and ordinary: the unthinkable can be thought.
Transl. Joanna Trzeciak |
Cud pospolity: to, że dzieje się wiele cudów pospolitych. Cud zwykły: w ciszy nocnej szczekanie niewidzialnych psów. Cud jeden z wielu: chmurka zwiewna i mała, a potrafi zasłonić duży ciężki księżyc. Kilka cudów w jednym: olcha w wodzie odbita i to, że odwrócona ze strony lewej na prawą, i to, że rośnie tam koroną w dół i wcale dna nie sięga, choć woda jest płytka. Cud na porządku dziennym: wiatry dość słabe i umiarkowane, w czasie burz porywiste. Cud pierwszy lepszy: krowy są krowami. Drugi nie gorszy: ten a nie inny sad z tej a nie innej pestki. Cud bez czarnego fraka i cylindra: rozfruwające się białe gołębie. Cud, no bo jak to nazwać: słońce dziś wzeszło o trzeciej czternaście a zajdzie o dwudziestej zero jeden. Cud, który nie dziwi, tak jak powinien: palców u dłoni wprawdzie mniej niż sześć, za to więcej niż cztery. Cud, tylko się rozejrzeć: wszechobecny świat. Cud dodatkowy, jak dodatkowe jest wszystko: co nie do pomyślenia jest do pomyślenia.
|
COMMEMORATION
They made
love among the hazel shrubs
Transl. Joanna Trzeciak |
Kochali się w
leszczynie
Serce
jaskółki,
Uklękli nad
jeziorem,
Serce
jaskółki,
Odbicia drzew
dymiły
Jaskółko,
cierniu chmury,
jaskółko,
kaligrafio,
jaskółko,
ciszo ostra, |
I am too close for him ...
I am too close for him to dream about me.
Transl. Joanna Trzeciak |
” Jestem za blisko…”
Jestem za
blisko, żeby mu się śnić. |
Può essere senza titolo
Siamo arrivati
al punto che siedo ai piedi di un albero
Eppure siedo
al fiume, di fatto.
L’attimo
fugace persino ha un fervido passato:
Quest’albero
e’ un pioppo radicato da anni.
E malgrado
d’intorno non accade niente di Grande
Il silenzio
non accompagna solo un segreto complotto
Il ricamo
delle circostanze e’ fitto e intricato.
Davanti a me
una bianca farfalla sbatte nell’aria
Ad una simile
vista m’abbandona ogni volta la certezza |
Doszło
do tego,
że
siedzę
pod drzewem, |
Del montón
Soy la que
soy.
Otros
antepasados
En el
vestuario de la naturaleza
Yo tampoco he
elegido,
Alguien mucho
menos feliz,
Árbol clavado
en la tierra,
Hierba
arrollada
Un tipo de
mala estrella
Y si
despertara miedo en la gente,
Y si hubiera
nacido
El destino,
hasta ahora,
Pudo no
haberme sido dado
Se me puede
haber privado
Pude haber
sido yo misma, pero sin que me sorprendiera, Traducción de Gerardo Beltrán |
Jestem kim
jestem.
Inni
przodkowie
W garderobie
natury
Ja też nie
wybierałam,
Kimś dużo
mniej szczęśliwym,
Drzewem
uwięzłym w ziemi,
Źdźbłem
tratowanym
Typem spod
ciemnej gwiazdy,
A co, gdybym
budziła w ludziach strach,
Gdybym się
urodziła
Los okazał się
dla mnie
Mogła mi nie
być dana
Mogła mi być
odjęta
Mogłam być
sobą - ale bez zdziwienia, |
Amor feliz Amor feliz. Será normal, será sério, será útil? – que tem o mundo a ver com duas pessoas que não vêem o mundo?
Erguidos ao seu céu sem mérito nenhum, os melhores entre milhões e convencidos que assim tinha de ser – a premiar o quê? Nada; de algum ponto cai a luz – e porquê logo sobre estes e não outros? Ofenderá isto a justiça? Sim. Perturbará os princípios estabelecidos com cuidado? Derrubará do seu púlpito a moral? Perturba e derruba.
Olhem-me bem estes felizardos: se ao menos se mascarassem um pouquinho, fingissem melancolia dando assim algum ânimo aos amigos! Ouçam bem como se riem – é um insulto. A linguagem que usam – entendível, pelos vistos. E aquelas cerimónias, etiquetas, obrigações rebuscadas um para com o outro – parece mesmo um acordo nas costas da humanidade.
É difícil até de prever no que daria se um tal exemplo pudesse ser seguido. Com que é que poderiam contar as religiões, a poesia, de que nos recordaríamos, de que desistiríamos, quem quereria pertencer ao círculo?
Amor feliz. Assim terá que ser? Tacto e bom senso mandam omiti-lo como a um escândalo nas altas esferas da Existência. Magníficas crianças nascem sem a sua ajuda. Nunca por nunca ele poderia povoar a terra já que tão raro é acontecer.
Deixem que quem não conheceu o amor feliz afirme que não há amor feliz.
Com esta crença mais leve lhes será tanto viver como morrer.
Tradução de Júlio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska, Paisagem com grão de areia, Relógio d’Água, Lisboa, 1998. ISBN 972-708-490-7. |
Miłość szczęśliwa
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi,
Spójrzcie na tych szczęśliwych:
Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło,
Miłość szczęśliwa. Czy to jest konieczne?
Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.
|