Wisława Szymborska  II

  Poems:

 

Acrobata

Akrobata

Family album

Album Rodzinny

La Atlántida

Atlantyda

Bufo

Buffo

Clouds

CHMURY

IL GIORNO 16 MAGGIO DELL'ANNO 1973

DNIA  16 MAJA 1973 ROKU

MAY 16, 1973

DNIA  16 MAJA 1973 ROKU

A Photograph of a Crowd

Fotografia tłumu

Unas palabras sobre pornografia

GŁOS W SPRAWIE PORNOGRAFII

Miracle fair

Jarmark cudów

Estoy demasiado cerca para que él sueñe conmigo

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.

I am too close for him...

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.

La chiave

KLUCZ

La breve vita dei nostri antenati

Krótkie życie naszych przodków

La lección

Lekcja

El mono

Małpa

Amor feliz

Miłość szczęśliwa

Può essere senza titolo

Może być bez tytułu

Memory at last

Pamięć nareszcie

La primiera fotografía de Hitler

Pierwsza fotografia Hitlera

Scrivere un curriculum 

PISANIE ŻYCIORYSU

Alabanza a mi hermana

Pochwała siostry 

Elogio dos sonhos

Pochwała snów

Discurso en la oficina de objetos perdidos   

PRZEMóWIENIE W BIURZE ZNALEZIONYCH RZECZY

Drinking wine

PRZY WINIE

Cálculo elegíaco

Rachunek elegijny

Noticias del hospital

Relacja ze szpitala

Un racconto iniziato

Rozpoczęta opowieść

El esqueleto de un dinosauro

Szkielet jaszczura 

We knew the World Backwards and Forwards

Świat umieliśmy kiedyś…

Commemoration

UPAMIĘTNIENIE

Del montón

W zatrzęsieniu

A large number

Wielka liczba

Asombro

Zdumienie

                                                                       

  

more poems        O        O        O        O

 

 

 

Estoy demasiado cerca para que él sueñe conmigo.

No vuelo sobre él, de él no huyo

Entre las raíces arbóreas. Estoy demasiado cerca.

No es mi voz el canto del pez en la red.

Ni de mi dedo rueda el anillo.

Estoy demasiado cerca. La gran casa arde

Sin mí gritando socorro. Demasiado cerca

para que taña la campana en mi cabello.

Estoy demasiado cerca para que pueda entrar como un huésped

que abriera las paredes a su paso.

Ya jamás volveré a morir tan levemente,

tan fuera del cuerpo, tan inconsciente,

como antaño en su sueño. Estoy demasiado cerca,

demasiado cerca. Oigo el silbido

y veo la escama reluciente de esta palabra,

petrificada en abrazo. Él duerme,

en este momento, más al alcance de la cajera de un circo

ambulante con un solo león, vista una vez en la vida,

que de mí que estoy a su lado.

Ahora, para ella crece en él el valle

de hojas rojas cerrado por una montaña nevada

en el aire azul. Estoy demasiado cerca,

para caer del cielo. Mi grito

sólo podría despertarle. Pobre,

limitada a mi propia figura,

mas he sido abedul, he sido lagarto,

y salía de tiempos y damascos

mudando los colores de mi piel. Y tenía

el don de desaparecer de sus ojos asombrados,

lo cual es la riqueza de las riquezas. Estoy demasiado cerca,

demasiado cerca para que él sueñe conmigo.

Saco mi brazo que está debajo de su cabeza dormida,

Mi brazo dormido, lleno de agujas imaginarias.

En la punta de cada una de ellas, para su recuento,

Se han sentado ángeles caídos.

 

TRADUCCION: Elzbieta Borkiewicz

 

***

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.
Nie fruwam nad nim, nie uciekam mu
pod korzeniami drzew. Jestem za blisko.
Nie moim głosem śpiewa ryba w sieci.
Nie z mego palca toczy się pierścionek.
Jestem za blisko. Wielki dom się pali
beze mnie wołającej ratunku. Za blisko,
żeby na moim włosie dzwonił dzwon.
Za blisko, żebym mogła wejść jak gość,
przed którym rozsuwają się ściany.
Już nigdy po raz drugi nie umrę tak lekko,
tak bardzo poza ciałem, tak bezwiednie,
jak niegdys w jego śnie. Jestem za blisko,
za blisko. Słyszę syk
i widzę połyskliwą łuskę tego słowa,
znieruchomiała w objęciu. On śpi,
w tej chwili dostępniejszy widzianej raz w życiu
kasjerce wędrownego cyrku z jednym lwem
niż mnie leżącej obok.
Teraz to dla niej rosnie w nim dolina
rudolistna, zamknięta ośnieżona górą
w lazurowym powietrzu. Ja jestem za blisko,
żeby mu z nieba spaść. Mój krzyk
mógłby go tylko zbudzić. Biedna,
ograniczona do własnej postaci,
a byłam brzozą, a byłam jaszczurką,
a wychodziłam z czasów i atłasów
mieniąc się kolorami skór. A miałam
łaskę znikania sprzed zdumionych oczu,
co jest bogactwem bogactw. Jestem blisko,
za blisko, żeby mu się śnić.
Wysuwam ramię spod głowy śpiącego,
zdrętwiałe, pełne wyrojonych szpilek.
Na czubku każdej z nich, do przeliczenia,
strąceni siedli anieli.

 

 

 

 

 

Scrivere un curriculum

Che cos'è necessario?
E' necessario scrivere una domanda,
e alla domanda allegare il curriculum.

A prescindere da quanto si è vissuto
è bene che il curriculum sia breve.

E' d'obbligo concisione e selezione dei fatti.
Cambiare paesaggi in indirizzi
e malcerti ricordi in date fisse.

Di tutti gli amori basta quello coniugale,
e dei bambini solo quelli nati.

Conta di più chi ti conosce di chi conosci tu.
I viaggi solo se all'estero.

L'appartenenza a un che, ma senza perché.
Onorificenze senza motivazione.
Scrivi come se non parlassi mai con te stesso
e ti evitassi.

Sorvola su cani, gatti e uccelli,
cianfrusaglie del passato, amici e sogni.

Meglio il prezzo che il valore
e il titolo che il contenuto.

Meglio il numero di scarpa, che non dove va
colui per cui ti scambiano.

Aggiungi una foto con l'orecchio in vista.
E' la sua forma che conta, non ciò che sente.
Cosa si sente?
Il fragore delle macchine che tritano la carta.
 

 

PISANIE ŻYCIORYSU

Co trzeba?
Trzeba napisać podanie,
a do podania dołączyć życiorys.

Bez względu na długość życia
życiorys powinien być krótki.

Obowiązuje zwięzłość i selekcja faktów.
Zamiana krajobrazów na adresy
i chwiejnych wspomnień w nieruchome daty.

Z wszystkich miłości starczy ślubna,
a z dzieci tylko urodzone.

Ważniejsze, kto cię zna, niż kogo znasz.
Podróże tylko jeśli zagraniczne.
Przynależność do czego, ale nie dlaczego.
Odznaczenia bez za co.

Pisz tak, jakbyś z sobą nigdy nie rozmawiał
i omijał z daleka.

Pomiń milczeniem psy, koty i ptaki,
pamiątkowe rupiecie, przyjaciół i sny.

Raczej cena niż wartość
i tytuł niż treść.
Raczej już numer butów, niż dokąd on idzie,
ten za kogo uchodzisz.

Do tego fotografia z odsłoniętym uchem.
Liczy się jego kształt, nie to, co słychać.
Co słychać?
Łomot maszyn, które mielą papier.

 

 

 

Discurso en la oficina de objetos perdidos  

 

Perdí unas pocas diosas camino del sur al norte,
también muchos dioses camino de este a oeste.

Un par de estrellas se apagaron para siempre, ábrete, oh cielo.

 

Una isla, otra se me perdió en el mar.
 

Ni siquiera sé dónde dejé mis garras,
quién anda con mi piel,
quién habita mi caparazón.
 

Mis parientes se extinguieron cuando repté a tierra,
y sólo algún pequeño hueso dentro de mí celebra el aniversario.

 

He saltado fuera de mi piel, desparramado vértebras y piernas,
dejado mis sentidos muchas, muchas veces.

Hace tiempo que he guiñado mi tercer ojo a eso,
chasqueado mis aletas, encogido mis ramas.

Está perdido, se ha ido, está esparcido a los cuatro vientos.

Me sorprendo de cuán poco queda de mí:
un ser individual, por el momento del género humano,
que ayer simplemente perdió un paraguas en un tranvía.

 

PRZEMóWIENIE W BIURZE ZNALEZIONYCH RZECZY

 

Straciłam kilka bogiń w drodze z południa na północ,
a także wielu bogów w drodze ze wschodu na zachód.

Zgasło mi raz na zawsze parę gwiazd, rozstąp się niebo.

 

Zapadła mi się w morze wyspa jedna, druga.

 

Nie wiem nawet dokładnie, gdzie zostawiłam pazury,
kto chodzi w moim futrze, kto mieszka w mojej skorupie.

 

Pomarło mi rodzeństwo, kiedy wypełzłam na ląd
i tylko któraś kostka świętuje we mnie rocznicę.

 

Wyskakiwałam ze skóry, trwoniłam kręgi i nogi,
odchodziłam od zmysłów bardzo dużo razy.

Dawno przymknęłam na to wszystko trzecie oko,
machnęłam na to płetwą, wzruszyłam gałęziami.

Podziało się, przepadło, na cztery wiatry rozwiało.

Sama się sobie dziwię, jak mało ze mną zostało:
pojedyncza osoba w ludzkim chwilowo rodzaju,
która tylko parasol zgubiła wczoraj w tramwaju

 

 

Alabanza a mi hermana

Mi hermana no escribe poemas
y es improbable que de pronto comience a escribir poemas.
Le viene de su madre, que no escribía poemas,
y de su padre, que tampoco escribía poemas.
Bajo el techo de mi hermana me siento a salvo:
nada impulsaría al marido de mi hermana a escribir poemas.
Y aunque suene como un poema de Adam Macedonski,
ninguno de mis parientes se ocupa de escribir poemas.

En el escritorio de mi hermana no hay poemas viejos
ni nuevos en su bolso.
Y cuando mi hermana me invita a cenar,
sé que no tiene intenciones de leerme poemas.
Hace magníficas sopas sin esfuerzo,
y su café no se derrama sobre manuscritos.

En muchas familias nadie escribe poemas,
pero cuando lo hacen, rara vez es sólo una persona.
Algunas veces la poesía fluye en cascadas de generaciones
que ocasionan temibles corrientes en las relaciones familiares.

Mi hermana cultiva una prosa hablada decente,
toda su producción literaria está en tarjetas postales veraniegas
que prometen la misma cosa cada año:
que cuando vuelva
nos contará todo,
todo,
todo.

(1976)


Traducción de Oscar Aguilera F.

 

Pochwała siostry

Moja siostra nie pisze wierszy
i chyba już nie zacznie nagle pisać wierszy.
Ma to po matce, która nie pisała wierszy,
oraz po ojcu, który też ;nie pisał wierszy.
Pod dachem mojej siostry czuję się bezpieczna:
mąż siostry za nic w świecie nie pisałby wierszy.
I choć to brzmi jak utwór Adama Macedońskiego,
nikt z krewnych nie zajmuje się pisaniem wierszy.

W szufladach mojej siostry nie ma dawnych wierszy
ani w torebce napisanych świeżo.
A kiedy siostra zaprasza na obiad,
to wiem, że nie w zamiarze czytania mi wierszy.
Jej zupy są wyborne bez premedytacji,
a kawa nie rozlewa się na rękopisy.

W wielu rodzinach nikt nie pisze wierszy,
ale jak już - to rzadko jedna tylko osoba.
Czasem poezja spływa kaskadami pokoleń,
co stwarza groźne wiry w uczuciach wzajemnych.

Moja siostra uprawia niezłą prozę mówioną,
a całe jej pisarstwo to widokówki z urlopu,
z tekstem obiecującym to samo każdego roku:
że jak wróci,
to wszystko
wszystko
wszystko opowie.

 

 

 

 

ELOGIO DOS SONHOS

 

Nos sonhos

pinto como Vermeer Van Delft.

 

Falo grego com fluência

e não apenas com os vivos.

 

Conduzo um automóvel

que me é obediente.

 

Sou hábil,

escrevo grandes poemas.

 

Escuto vozes

tão bem como os santos mais austeros.

 

Ficaríeis admirados

da perfeição com que toco piano.

 

Consigo voar como devia ser,

isto é, eu de mim própria.

 

Ao cair de um telhado

sei como descer levemente na verdura.

 

Não tenho problemas

em respirar debaixo da água.

 

Não me lamento:

consegui descobrir a Atlântida.

 

Fico contente porque, antes de morrer,

consigo acordar sempre.

 

A guerra a rebentar

e eu a virar-me para o melhor lado.

 

Sou, sem ter porém

que o ser, filho da época.

 

Aqui há alguns anos

vi dois sóis.

 

E, antes de ontem, um pinguim,

ali, muito nítido, ao pé de mim.

 

 

Tradução de Júlio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska, Paisagem com grão de areia, Relógio d’Água, Lisboa, 1998. ISBN 972-708-490-7.

 

Pochwała snów

 

We śnie

maluję jak Vermeer van Delft.

 

Rozmawiam biegle po grecku

i nie tylko żywymi.

 

Prowadzę samochód,

który jest mi posłuszny.

 

Jestem zdolna,

piszę wielkie poematy.

 

Słiszę głosy

nie gorzej niż poważni święci.

 

Bylibyście zdumieni

świetnością mojej gry na fortepianie.

 

Fruwam, jak się powinno,

czyli sama z siebie.

 

Spadając z dachu

umiem spaść miękko w zielone.

 

Nie jest mi trudno

oddychać pod wodą.

 

Nie narzekam:

udało mi się odkryć Atlantydę.

 

Cieszy mnie, że przed śmiercią

sawsze potrafię się zbudzić.

 

Natychmiast po wybuchu wojny

odwracam się na lepszy bok.

 

Jestem, ale nie muszę

być dzieckiem epoki.

 

Kilka lat temu

widziałam dwa słońca.

 

A przedwczoraj pingwina.

Najzupełniej wyraźnie.

 

 

 

 

 

A LARGE NUMBER
 
Four billion people on this earth,
but my imagination is the way it's always been:
bad with large numbers.
It is still moved by particularity.
It flits about the darkness like a flashlight beam,
disclosing only random faces,
while the rest go blindly by,
unthought of, unpitied.
Not even a Dante could have stopped that.
So what do you do when you're not,
even with all the muses on your side?
 
Non omnis moriar—a premature worry.
Yet am I fully alive, and is that enough?
It never has been, and even less so now.
I select by rejecting, for there's no other way,
but what I reject, is more numerous,
more dense, more intrusive than ever.
At the cost of untold losses—a poem, a sigh.
I reply with a whisper to a thunderous calling.
How much I am silent about I can't say.
A mouse at the foot of mother mountain.
Life lasts as long as a few lines of claws in the sand.
 
My dreams—even they are not as populous as they should be.
There is more solitude in them than crowds or clamor.
Sometimes someone long dead will drop by for a bit.
A single hand turns a knob.
Annexes of echo overgrow the empty house.
I run from the threshold down into the quiet
valley seemingly no one's—an anachronism by now.
 
Where does all this space still in me come from—
that I don't know.
 
 
Translated by Joanna Trzeciak
 

 

 

Wielka liczba

Cztery miliardy ludzi na tej ziemi,

a moja wyobraźnia jest, jak była.

Źle sobie radzi z wielkimi liczbami.

Ciągle ją jeszcze wzrusza poszczególność.

Fruwa w ciemnościach jak światło latarki,

wyjawia tylko pierwsze z brzegu twarze,

tymczasem reszta w prześlepienie idzie,

w niepomyślnie, w nieodżałowanie.

Ale tego sam Dante nie zatrzymałby.

A cóż dopiero, kiedy nie jest się.

I choćby nawet wszystkie muzy do mnie.

 

Non omnis moriar -przedwczesne strapienie.

Czy jednak cała żyję i czy to wystarcza.

Nie wystarczało nigdy, a tym bardziej teraz.

Wybieram odrzucając, bo nie ma innego sposobu,

ale to, co odrzucam, liczebniejsze jest,

gęstsze jest, natarczywsze jest niż kiedykolwiek.

Kosztem nieopisanych strat -wierszyk, westchnienie.

Na gromkie powołanie odzywam się szeptem.

Ile przemilczam, tego nie wypowiem.

Mysz u podnóża macierzystej góry.

Życie trwa kilka znaków pazurkiem na piasku.

 

Sny moje -nawet one nie są, jak należałoby. ludne.

Więcej w nich samotności niż tłumów i wrzawy.

Wpadnie czasem na chwilę ktoś dawno umarły.

Klamką porusza pojedyncza ręka.

Obrasta pusty dom przybudówkami echa.

Zbiegam z progu w dolinę

cichą, jakby niczyją, już anachroniczną.

 

Skąd się ta przestrzeń bierze we mnie –

ni wiem.

 

 

 

Un racconto iniziato

Alla nascita d'un bimbo
il mondo non è mai pronto.

Le nostre navi ancora non son tornate dalla Finlandia.
Ci attende ancora il valico del Gottardo.
Dobbiamo eludere le guardie nel deserto di Thor,
aprirci la strada per le fogne fino al centro di Varsavia,
trovare il modo di arrivare al re Harald Cote,
e aspettare che cada il ministro Fouché.
Solo ad Acapulco
ricominceremo tutto da capo.

Si è esaurita la nostra scorta di bende,
fiammiferi, argomenti, amigdale e acqua.
Non abbiamo camion, né il sostegno dei Ming.
Con questo ronzino non corromperemo lo sceriffo.
Niente nuove su quelli fatti schiavi dai Turchi.
Ci manca una caverna più calda per i grandi freddi
e qualcuno che conosca la lingua harari.

Non sappiamo di chi fidarci a Ninive,
quali condizioni porrà il principe-cardinale,
quali nomi siano ancora nei cassetti di Beria.
Dicono che Carlo Martello attaccherà all'alba.
In questa situazione rabboniamo Cheope,
presentiamoci spontaneamente,
cambiamo religione,
fingiamo di essere amici del doge
e di non avere a che fare con la tribù Kwabe.
Si approssima il tempo di accendere i fuochi.
Telegrafiamo alla nonna che venga dal paese.
Sciogliamo i nodi sulle corregge della yurta.

Purchè il parto sia lieve
e il bimbo cresca sano.
Possa essere talvolta felice
e scavalcare gli abissi.
Che abbia un cuore capace di resistere,
e l'intelletto vigile e lungimirante.

Ma non così lungimirante
da vedere il futuro.
Risparmiategli questo dono,
o potenze celesti.

 

 

 

Rozpoczęta opowieść

Na urodziny dziecka

świat nigdy nie jest gotowy.

 

Jeszcze nasze okręty nie powróciły z Winlandii.

Jeszcze przed nami przełęcz św. Gotharda.

Musimy zmylić straże na pustyni Thor,

przebić się kanałami do Sródmieścia,

znaleźć dojście do króla Haralda Osełki

i czekać na upadek ministra Fouché.

Dopiero w Acapulco

zaczniemy wszystko od nowa.

 

Wyczerpał się nam zapas opatrunków,

zapałek, argumentów, tłuków pięściowych i wody.

Nie mamy ciężarówek i poparcia Mingów.

Tym chudym koniem nie przepłacimy szeryfa.

Żadnych, jak dotąd, wieści o porwanych w jasyr.

Brakuje nam cieplejszej jaskini na mrozy

i kogoś, kto by znał język harari.

 

Nie wiemy, którym ludziom zaufać w Niniwie,

jakie będą warunki księcia kardynała,

czyje nazwiska jeszcze są w szufladach Berii.

Mówią, ze Karol Młot uderzy jutro o świcie.

W tej sytuacji udobruchajmy Cheopsa,

zgłośmy się dobrowolnie,

zmieńmy wiarę,

udajmy, że jesteśmy przyjaciółmi doży

i nic nie łączy nas z plemieniem Kwabe.

 

Nadchodzi pora rozpalenia ogni.

Zawezwijmy depeszą babcię z Zabierzowa.

Porozwiązujmy węzły na rzemieniach jurty.

 

Oby połóg był lekki

i dziecko rosło nam zdrowo.

Niech będzie czasem szczęśliwe

i przeskakuje przepaście.

Niech serce jego ma zdolność wytrwania,

a rozum czuwa i sięga daleko.

 

Ale nie tak daleko,

żeby widzieć przyszłość.

Tego daru

oszczędźcie mu, niebieskie moce.

 

 

 

 

LA BREVE VITA DEI NOSTRI ANTENATI 

 

Non arrivavano in molti fino a trent'anni.

La vecchiaia era un privilegio di alberi e pietre.

L'infanzia durava quanto quella dei cuccioli di lupo.

Bisognava sbrigarsi, fare in tempo a vivere

prima che tramontasse il sole,

prima che cadesse la neve.

 

Le genitrici tredicenni,

i cercatori quattrenni di nidi fra i giunchi,

i capicaccia vent'enni-

un attimo prima non c'erano, già non ci sono più.

I capi dell'infinito si univano in fretta.

Le fattucchiere biascicavano esorcismi

con ancora tutti i denti della giovinezza.

Il figlio si faceva uomo sotto gli occhi del padre.

Il nipote nasceva sotto l'occhiaia del nonno.

 

E del resto non si contavano gli anni.

Contavano reti, pentole, capanni, asce.

Il tempo, così prodigo con una qualsiasi stella del cielo,

tendeva loro la mano quasi vuota,

e la ritraeva in fretta, come dispiacuto.

Ancora un passo, ancora due

lungo il fiume scintillante,

che dall'oscurità nasce e nell'oscurità scompare.

 

Non c'era un attimo da perdere,

domande da rinviare e illuminazioni tardive,

se non le si erano avute per tempo.

La saggezza non poteva aspettare i capelli bianchi.

Doveva vedere con chiarezza, prima che fosse chiaro,

e udire ogni voce, prima che risonasse.

 

Il bene e il male -

ne sapevano poco, ma tutto:

quando il male trionfa, il bene si cela;

quando il bene si mostra, il male attende nascosto.

Nessuno dei due si può vincere

o allontanare ad una distanza definitiva.

Ecco il perchè d'una gioia sempre tinta di terrore,

d'una disperazione mai disgiunta da tacita speranza.

La vita, per quanto lunga, sarà sempre breve.

Troppo breve per aggiungere qualcosa.

 

Krótkie życie naszych przodków

 

Niewielu dożywało lat trzydziestu.
Starość to był przywilej kamieni i drzew.
Dzieciństwo trwało tyle co szczenięctwo wilków.
Należało się śpieszyć, zdążyć z życiem
nim słońce zajdzie,
nim pierwszy śnieg spadnie.

Trzynastoletnie rodzicielki dzieci,
czteroletni tropiciele ptasich gniazd w sitowiu,
dwudziestoletni przewodnicy łowów -
dopiero ich nie było, już ich nie ma.
Końce nieskończoności zrastały się szybko.
Wiedźmy żuły zaklęcia
wszystkimi jeszcze zębami młodości.
Pod okiem ojca mężniał syn.
Pod oczodołem dziadka wnuk się rodził.

A zresztą nie liczyli sobie lat.
Liczyli sieci, garnki, szałasy, topory.
Czas, taki hojny dla byle gwiazdy na niebie,
wyciągał do nich rękę prawie pustą
i szybko cofał ją, jakby mu było szkoda.
Jeszcze krok, jeszcze dwa
wzdłuż połyskliwej rzeki,
co z ciemności wypływa i w ciemności znika.

Nie było ani chwili do stracenia,
pytań do odłożenia i późnych objawień,
o ile nie zostały zawczasu doznane.
Mądrość nie mogła czekać siwych włosów.
Musiała widzieć jasno, nim stanie się jasność,
i wszelki głos usłyszeć, zanim się rozlegnie.

Dobro i zło -
wiedzieli o nim mało, ale wszystko:
kiedy zło tryumfuje, dobro się utaja;
gdy dobro się objawia, zło czeka w ukryciu.
Jedno i drugie nie do pokonania
ani do odsunięcia na bezpowrotną odległość.
Dlatego jeśli radość, to z domieszką trwogi,
jeśli rozpacz, to nigdy bez cichej nadziei.
Życie, choćby i długie, zawsze będzie krótkie.
Zbyt krótkie, żeby do tego coś dodać.

 

 

 

UNAS PALABRAS SOBRE PORNOGRAFIA  

No hay peor lujuria que pensar.
Es pura lascivia que se propaga cual hierbajo anemófilo.
Por los parterres reservados a las margaritas.

Nada hay sagrado para quienes piensan.
Con descaro llaman a las cosas por su nombre,
elaboran análisis disipados y síntesis concupiscentes,
se entregan a la salvaje y libertina persecución de la verdad desnuda,
al toqueteo libidinoso de temas delicados,
al roce de opiniones. Y se quedan tan anchos.

A la luz del día o al abrigo de la noche,
se juntan en parejas, triángulos y círculos.
No importan sexo ni edad de los integrantes.
Les brillan los ojos, les arden las mejillas.
El amigo pervierte al amigo.
Hijas depravadas corrompen a sus padres.
El hermano celestinea con su hermana menor.

Les apetecen otros frutos,
los del árbol prohibido de la ciencia,
y no las nalgas rosadas de las revistas del color,
ni la pornografía al uso, ingenua en el fondo.
Les divierten los libros sin estampas,
con único interés: ciertas frases
subrayadas a uña o a lápiz rojo.

¡Que espanto! ¡En que posturas,
y con que escabrosa simplicidad
se deja una mente fecundar por otra!
No constan ni en el mismísimo Kamasutra.

En estas citas solo el té esta caliente.
La gente se sienta, mueve los labios.
Cruza las piernas, pero cada cual las propias.
Así, un pie descansa en el suelo,
y el otro, el libre, se columpia en el aire.
Sólo de vez en cuando alguien se levanta,
se acerca a la ventana
y por una rendija de la persiana
fisga la calle.

 

GŁOS W SPRAWIE PORNOGRAFII

 

Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie.
Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwast
na grządce wytyczonej przez stokrotki.

Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic.
Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądów - w to im właśnie graj.
W dzień jasny albo pod osłoną nocy
łączą się w pary, trójkąty i koła.
Dowolna jest tu płeć i wiek partnerów.
Oczy im błyszczą, policzki pałają.
Przyjaciel wykoleja przyjaciela.
Wyrodne córki deprawują ojca.
Brat młodszą siostrę stręczy do nierządu.

Inne im w smak owoce
z zakazanego drzewa wiadomości
niż różowe pośladki z pism ilustrowanych,
cała ta prostoduszna w gruncie rzeczy pornografia.
Książki, które ich bawią, nie mają obrazków.
Jedyna rozmaitość to specjalne zdania
paznokciem zakreślone albo kredką.

Zgroza, w jakich pozycjach,
z jak wyuzdaną prostotą
umysłowi udaje się zapłodnić umysł!
Nie zna takich pozycji Kamasutra.

W czasie tych schadzek parzy się ledwie herbata.
Ludzie siedzą na krzesłach, poruszają ustami.
Nogę na nogę każdy sam sobie zakłada.
Jedna stopa w ten sposób dotyka podłogi,
druga swobodnie kiwa się w powietrzu.
Czasem tylko ktoś wstanie,
zbliży się do okna
i przez szparę w firankach
podgląda ulicę.

 

 

 

CLOUDS

 

I’d have to be really quick
to describe clouds -
a split second’s enough
for them to start being something else.

Their trademark:
they don’t repeat a single
shape, shade, pose, arrangement.

Unburdened by memory of any kind,
they float easily over the facts.

What on earth could they bear witness to?
They scatter whenever something happens.

Compared to clouds,
life rests on solid ground,
practically permanent, almost eternal.

Next to clouds
even a stone seems like a brother,
someone you can trust,
while they’re just distant, flighty cousins.

Let people exist if they want,
and then die, one after another:
clouds simply don't care
what they're up to
down there.

And so their haughty fleet
cruises smoothly over your whole life
and mine, still incomplete.

They aren't obliged to vanish when we're gone.
They don't have to be seen while sailing on.

 Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

 

CHMURY

Z opisywaniem chmur
musiałabym się bardzo śpieszyć
-
już po ułamku chwili
przestają być te, zaczynają być inne.

Ich właściwością jest
nie powtarzać się nigdy
w kształtach, odcieniach, pozach i układzie.

Nie obciążone pamięcią o niczym,
unoszą się bez trudu nad faktami.

Jacy tam z nich świadkowie czegokolwiek -
natychmiast rozwiewają się na wszystkie strony.

W porównaniu z chmurami
życie wydaje się ugruntowane,
omalże trwałe i prawie że wieczne.

Przy chmurach
nawet kamień wygląda jak brat,
na którym można polegać,
a one, cóż, dalekie i płoche kuzynki.

Niech sobie ludzie będą, jeśli chcą,
a potem po kolei każde z nich umiera,
im, chmurom nic do tego
wszystkiego
bardzo dziwnego.

Nad całym Twoim życiem
i moim, jeszcze nie całym,
paradują w przepychu, jak paradowały.

Nie mają obowiązku razem z nami ginąć.
Nie muszą być widziane, żeby płynąć.



 
 

 

LA PRIMERA FOTOGRAFIA DE HITLER  


¿Y quién es esta personita en su chiquititito ropón?
¡Es el diminuto bebé Adolfo, el niñito de los Hitler!
¿Cuándo crezca llegará a ser un LL. D.?
¿O un tenor en la Casa de Opera de Viena?
¿De quién es esta pequeñísima manita, de quién la orejita y ojos
[ y nariz?
¿De quién la barriguita rebosante de leche, no lo sabemos,
la de un impresor, doctor, comerciante, sacerdote?
¿Hacia dónde llegarán finalmente esos dedititos del pie?
¿Al jardín, a la escuela, a una oficina, a una novia,
quizá a la hija del alcalde del pueblo?

Precioso angelito, resplandor de mamita, bomboncito,
mientras nacía hará cosa de un año,
no había signos de muerte en la tierra y en el cielo:
sol primaveral, geranios en las ventanas,
la música del organillero en el patio,
una afortunada fortuna envuelta en papel rosita,
y justo antes del parto el siempre fiel sueño de su madre:
una paloma vista en sueños significa noticias gozosas,
si se aprehende, arribará un ansiado visitante.
Knock, knock.., quién está allí, es el amoroso toquido de Adolfo.

Un chuponcito, pañal, sonaja, babero,
nuestro niño saltarín, gracias a Dios y toco madera, está bien,
se parece a sus padres, como un gatito en una canasta,
como los nenes de cualquier álbum de familia.
Shus..., no empecemos a llorar, azuquitar,
la cámara disparará desde abajo de la capucha negra.

El Klinger Atelier, Grabenstrasse, Braunau,
y Braunau es pequeño pero digno pueblo,
honestos negocios, vecinos amables,
olor a masa de levadura, a jabón gris.
Nadie escucha perros aullantes o las pisadas del destino.
Un maestro de historia afloja el cuello de su camisa
y bosteza sobre las tareas.

 

Pierwsza fotografia Hitlera
 

A któż to jest ten dzidziuś w kaftaniku?

Toż to Adolfek, syn państwa Hitlerów!

Może wyrośnie na doktora praw?

Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej?

Czyja to rączka, czyja, oczko, uszko, nosek?

Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze:

drukarza, konsyliarza, kupca, księdza?

A dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd?

Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub

może z córką burmistrza?

 

Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek,

kiedy rok temu przychodził na świat

nie brakło znaków na niebie i ziemi:

wiosenne słońce, w oknach pelargonie,

muzyka katarynki na podwórku,

pomyślna wróżba w różowej bibułce,

tuż przed porodem proroczy sen matki:

gołąbka we śnie widzieć-radosna nowina,

tegoż schwytac-przybędzie gość długo czekany.

Puk puk, kto tam, to stuka serduszko Adolfka.

 

Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka,

chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów,

podobny do rodziców, do kotka w koszyku,

do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów.

No, nie będziemy chyba teraz płakać,

pan fotograf pod czarną płachtą zrobi pstryk.

 

Atelier Klinger, Grabenstrasse Braunau,

a Braunau to niewielkie, ale godne miasto.

solidne firmy, poczciwi sąsiedzi,

woń ciasta drożdżowego i szarego mydła.

Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia.

Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk

i ziewa nad zeszytami.

 

 

EL ESQUELETO DE UN DINOSAURIO 

Amados Hermanos,
miramos aquí una instancia de malas proporciones:
ante nosotros asoma el impresionante esqueleto de un dinosaurio-

Queridos amigos,
a la izquierda, la cola que se prolonga eternamente,
a la derecha, eternamente lo opuesto-

Respetados Camaradas,
a la mitad, cuatro piernas que se hunden en el lodo
bajo su cuerpo montañoso-

Bondadosos Ciudadanos,
La naturaleza no comete errores, pero tiene sentido de humor:
por favor, tomen nota de esta graciosa cabecita-

Damas y Caballeros,
esta cabecita podría no haber previsto nada
y es el por qué esta es la cabecita de un reptil extinguido-

Venerables Visitantes,
diminuto el cerebro, enorme el apetito,
más de tonto sueño que sabia angustia-

Dignos Invitados,
por otra parte nosotros estamos en mejor forma,
la vida es hermosa y la Tierra nos pertenece-

Estimados Delegados,
el estrellado cielo sobre el junco pensante,
la ley moral interna que lo habita-

Honorables Autoridades,
este suceso se realizó una vez solamente
y quizá bajo este mismo sol-

Miembros de la Directiva,
qué diestras las manos
qué elocuentes los labios
qué buena cabeza sobre los hombros-

Altísimos Jueces,
qué responsabilidad en lugar de una cola-

 

Szkielet jaszczura

Kochani Bracia,
widzimy tutaj przykład złych proporcji:
oto szkielet jaszczura piętrzy się przed nami -

Drodzy Przyjaciele,
na lewo ogon w jedną nieskończoność,
na prawo szyja w drugą -

Szanowni Towarzysze,
pośrodku cztery łapy, co ugrzęzły w mule
pod pagórem tułowia -

Łaskawi Obywatele,
przyroda się nie myli, ale lubi żarty:
proszę zwrócić uwagę na te śmieszną główkę -

Panie, Panowie,
taka główka niczego nie mogła przewidzieć
i dlatego jest główka wymarłego gada -

Czcigodni Zgromadzeni,
za mało mózgu, za duży apetyt,
więcej głupiego snu niż mądrej trwogi -

Dostojni Goście,
pod tym względem jesteśmy
w dużo lepszej formie,
życie jest piękne i ziemia jest nasza -

Wyborni Delegaci,
niebo gwiaździste nad myślącą trzciną,
prawo moralne w niej -

Prześwietna Komisjo,
udało się raz
i może tylko pod tym jednym słońcem -

Naczelna Rado,
jakie zręczne ręce,
jakie wymowne usta,
ile głowy na karku -

Najwyższa Instancjo,
cóż za odpowiedzialność na miejsce ogona -

 

 

Asombro   

 

¿Por qué en una demasiado única persona?
¿En esta y no en otra? ¿Y qué hago aquí?
¿En un día que es martes? ¿En una casa y no en un nido?
¿Dentro de una piel, no de unas escamas? ¿Con un rostro, no una hoja?
¿Por qué sólo una vez personalmente?
¿Precisamente en la tierra?
¿Bajo una pequeña estrella?
¿Después de tantas eras de ausencia?
¿Por todos los tiempos y todas las algas?
¿Por crustáceos y firmamentos?
¿Precisamente ahora? ¿Hasta mis carnes y huesos?
¿Sola en mí conmigo misma?
¿Por qué?
no al lado ni a cien millas de aquí,
no ayer ni hace cien años
me siento y miro hacía el oscuro rincón
-tal como, levantando súbitamente su morro-,
mira ese gruñir llamado perro?

 

 

Zdumienie

Czemu w zanadto jednej osobie?
Tej a nie innej? I co tu robię?
W dzień co jest wtorkiem? W domu nie gnieździe?
W skórze nie łusce? Z twarzą nie liściem?
Dlaczego tylko raz osobiście?
Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe?
Po tylu erach nieobecnosci?
Za wszystkie czasy i wszystkie glony?
Za jamochłony i nieboskłony?
Akurat teraz? Do krwi i kości?
Sama u siebie z sobą? Czemu
nie obok ani sto mil stąd,
nie wczoraj ani sto lat temu
siedzę i patrzę w ciemny kąt
- tak jak z wzniesionym nagle łbem
patrzy warczące zwane psem?

 

La Atlántida

 

Existieron o no existieron
En una isla o no en una isla.
El océano o no el océano
los engulló o no.

 

¿Pudo quién amar a quién?
¿Pudo quién luchar con quién?
Todo sucedió o nada
allí o no allí.

 

Había siete ciudades.
¿Seguro?
Querían existir eternamente
¿Dónde las pruebas?

 

No inventaron la pólvora, no.
Inventaron la pólvora, sí.

 

Supuestos, dudosos.
No recordados.
No extraídos del aire,
del fuego, del agua, de la tierra.

 

No contenidos en una piedra
ni en una gota de lluvia.
No pudiendo en serio
posar como advertencia.

 

Cayó un meteoro.
No fue un meteoro.
Un volcán entró en erupción.
No fue un volcán.

Alguien gritó algo.
Nadie nada.

 

En esta más menos Atlántida.

 

Atlantyda

 

Istnieli albo nie istnieli.
Na wyspie albo nie na wyspie.
Ocean albo nie ocean
połknął ich albo nie.

 

Czy było komu kochać kogo?
Czy było komu walczyć z kim?
Działo się wszystko albo nic
tam albo nie tam.

 

Miast siedem stało.
Czy na pewno?
Stać wiecznie chciało.
Gdzie dowody?

 

Nie wymyślili prochu, nie.
Proch wymyślili, tak.

 

Przypuszczalni. Wątpliwi.
Nie upamiętnieni.

Nie wyjęci z powietrza,
z ognia, z wody, z ziemi.

 

Nie zawarci w kamieniu
ani w kropli deszczu.
Nie mogący na serio
pozować do przestróg.

 

Meteor spadł.
To nie meteor.
Wulkan wybuchnął.
To nie wulkan.
Ktoś wołał coś.
Niczego nikt.

 

Na tej plus minus Atlantydzie.

 

 

NOTICIAS DEL HOSPITAL

 

Echamos suertes quién debía ir a verlo.
Me tocó a mí. Me levanté de la mesa.
Se acercaban ya las horas de visita al hospital.

No respondió nada a mi saludo.
Quería cogerle de la mano, la apretó
como un perro ambriento que no suelta su hueso.

Parecía como si le diera verguenza morir.
No sé de qué se habla con alguien como él.
Nuestras miradas se evitaban como en un fotometraje.

No dijo ni quédate, ni vete.
No preguntó por nadie de los de nuestra mesa.
Ni por tí, Juancho, ni por tí, moncho, ni por tí Pancho.

Empezó a dolerme la cabeza. ¿Quién se le muere a quién?
Exalté la medicina y las tres lilas del vaso.
Hablé del sol y fuí apagándome.

Qué bien que haya peldaños para salir corriendo.
Qué bien que haya una puerta para poder abrirla.
Qué bien que me esperáis en esa mesa.

El olor a hospital me provoca náuseas.



 

 

Relacja ze szpitala

Ciągnęliśmy zapałki, kto ma pójść do niego.
Wypadło na mnie. Wstałem od stolika.
Zbliżyła się już pora odwiedzin w szpitalu.

Nie odpowiedział ni na powitanie.
Chciałem go wziąć za rękę- cofnął ją
Jak głodny pies, co nie da kości.

Wyglądał, jakby się wstydził umierać.
Nie wiem, o czym się mówi takiemu jak on.
Mijaliśmy się wzrokiem jak w fotomontażu.

Nie prosił ani zostań, ani odejdź.
Nie pytał o nikogo z naszego stolika.
Ani o ciebie, Bolku. Ani o ciebie, Tolku. Ani o ciebie, Lolku.

Rozbolała mnie głowa. Kto komu umiera?
Chwaliłem medycynę i trzy fiołki w szklance.
Opowiadałem o słońcu i gasłem.

Jak dobrze, że są schody, którymi się zbiega.
Jak dobrze, że jest brama, którą się otwiera.
Jak dobrze, że czekacie na mnie przy stoliku.

Szpitalna woń przyprawia mnie o mdłości.

 

 

Acróbata

 

De trapecio en
en trapecio, en silencio tras
tras el redoble de pronto enmudecido, a través
a través del aire sorprendido, más veloz que
que el peso de su cuerpo, que otra vez
otra vez no llegó a tiempo de caer.

Solo. O aún menos que solo,
menos, pues mútilo, pues fáltanle
fáltanle las alas, fáltanle mucho,
una falta que le obliga
a avergonzados revoloteos con una atención
implume, ya sólo desnuda.

Denodadamente ligero,
con paciente agilidad,
con calculada inspiración ¿Ves
cómo se agazapa para el vuelo, sabes
cómo conspira de pies a cabeza
contra quien él es: sabes, ves
cuán arteramente se enhebra en su antigua figura y,
para asir en su puño el mundo mecido,
extiende los brazos recién nacidos de sí?

más hermoso sobre todo en este preciso,
preciso, por lo demás ya pasado, instante.

 

Akrobata

 

Z trapezu na
na trapez, w ciszy po
po nagle zamilkłym werblu, przez
przez zaskoczone powietrze, szybszy niż
niż ciężar ciała, które znów
znów nie zdążyło spaść.

Sam. Albo jeszcze mniej niż sam,
mniej, bo ułomny, bo mu brak
brak skrzydeł, brak mu bardzo,
brak, który go zmusza
do wstydliwych przefrunięć na nieupierzonej
już tylko nagiej uwadze.

Mozolnie lekko,
z cierpliwą zwinnością,
w wyrachowanym natchnieniu. Czy widzisz,
jak on się czai do lotu, czy wiesz,
jak on spiskuje od głowy do stóp
przeciw takiemu, jakim jest, czy wiesz, czy widzisz,
jak chytrze się przez dawny kształt przewleka i
żeby pochwycić w garść rozkołysany świat
nowo zrodzone z siebie wyciąga ramiona -

piękniejsze ponad wszystko w jednej tej
w tej jednej, która zresztą już minęła, chwili.

 

 

La lección


Quién que el rey Alejandro con quién, con qué con una espada
corta de un tajo a quién, qué el nudo gordiano.
Esto no se le había ocurrido antes a quién, a qué nadie.

Había cien filósofos
-ninguno lo había desenredado.
No es extraño que ahora se escondan por los rincones.
La soldadesca los agarra por esas barbas
de chivo, histéricas, canosas
y estalla un estruendoso quién, qué risa.

Basta
Lanzó el rey una mirada desde debajo de su penacho,
monta en su caballo, se pone en camino.
Y tras él, en la trompa de las trompetas, en el tambor de los
tamboriles,
quién, qué un ejército compuesto de quién,
de qué de pequeños nudos,
para quién, para qué para el combate

 

 

Lekcja

 

Kto co Król Aleksander kim czym mieczem
przecina kogo co gordyjski węzeł.
Nie przyszło to do głowy komu czemu nikomu.

Było stu filozofów - żaden nie rozplątał.
Nic dziwnego, że teraz kryją się po kątach.
Żołdactwo ich za brody łapie,
za roztrzęsione, siwe, capie,
i bucha gromkim kto co śmiech.

Dość. Spojrzał król spod pióropusza,
na konia wsiada, w drogę rusza.
A za nim w trąb trąbieniu, w bębnieniu bębenków
kto co armia złożona z kogo czego z węzełków
na kogo co na bój.

 

 

 

El mono


Expulsado del paraíso antes que el hombre
por tener ojos tan contagiosos
que mirando por el jardín
hasta a los ángeles entristecía
de manera imprevista. Esta es la razón por la que
debió, aunque sin humilde acuerdo,
instalar aquí en la tierra
sus magníficos predios.
Saltarín, prénsil y atento,
mantiene su gracia hasta hoy
proveniente del terciario.

Adorado en el antiguo Egipto, bajo una corona
de pulgas en su magnífica melena sacra,
escuchaba triste y archicallado
lo que de él querían. Ay, inmortalidad.
Y se iba meneando su sonrosado culo
en señal de lo que no se recomienda ni se prohíbe.

En Europa le quitaron el alma,
pero por descuido le dejaron las manos;
y cierto monje pintando un santo
le dio manos angostas, animales.
Tuvo que tomar el santo, pues,
la gracia como una nuez.

Cálido como recién nacido,
tembloroso como anciano,
lo traían en barcos a las cortes reales.
Gemía arrastrando su cadenita de oro
en su frac de marqués de colores de loro.
¡Casandra!, no hay de qué reírse.

Comestible en China, sabemos que ya en la fuente
hace muecas hervidas o asadas.
Irónico como un diamante de engarce falso.
Dicen que tiene un sabor fino
su cerebro, al que algo falta,
pues no inventó la pólvora.

En los cuentos, solitario e inseguro,
llena los espejos de muecas infelices.
Se burla de sí mismo, dándonos buen ejemplo,
al conocernos bien, como un pariente pobre
aunque no nos saludamos.

 

Małpa
 

Wcześniej niż ludzie wygnana z raju,

bo oczy miała tak zaraźliwe,

że rozglądając się po ogródku

nawet anioły grążyła w smutku

nieprzewidzianym. Z tego względu

musiała, chociaż bez pokornej zgody,

założyć tu na ziemi swoje świetne rody.

Skoczna, chwytna, baczna, do dziś gracyę ma

przez y pisaną, z trzeciorzędu.

 

Czczona w Egipcie dawnym, z orionem

pcheł w srebrnej od świętości grzywie,

słuchała arcymilcząc frasobliwie,

czego chcą od niej. Ach, nieumierania.

I odchodziła chwiejąc rumianym kuperkiem

na znak, że nie poleca ani nie zabrania.

 

W Europie duszę jej odjęto,

ale przez nieuwagę zostawiono ręce;

i pewien mnich malując świętą

przydał jej dłonie wąziutkie, zwierzęce.

Musiała święta

łaskę jak orzeszek brać.

 

Ciepłą jak noworodek, drżącą jak staruszek

przywoziły okręty na królewskie dwory.

Skowytała wzlatując na złotym łańcuchu

W swoim fraczku markizim w papuzie kolory.

Kasandra. Z czego się tu śmiać.

 

Jadalna w Chinach, stroi na półmisku

miny pieczone albo gotowane.

Ironiczna jak brylant w fałszywej oprawie.

Podobno ma subtelny smak

jej mózg, któremu czegoś brak,

jeżeli prochu nie wymyślił.

 

W bajkach osamotniona i niepewna

wypełnia wnętrza luster grymasami,

kpi z siebie, czyli daje dobry przykład

nam, o których wie wszystko jak uboga krewna,

chociaż się sobie nie kłaniamy.

 

 

CÁLCULO ELEGÍACO

Cuántos de los que he conocido
(si de verdad los he conocido)
hombres, mujeres
(si esta división sigue vigente)
han atravesado este umbral
(si esto es un umbral)
han cruzado este puente
(si se puede llamar puente).

Cuántos después de una vida más corta o más larga
(si para ellos en eso sigue habiendo alguna diferencia)
buena porque ha acabado
mala porque ha acabado
(si no prefirieran decirlo al revés)
se han encontrado en la otra orilla
(si se han encontrado)
y si la otra orilla existe.
No me es dado saber
cuál fue su destino
(ni siquiera si se trata de un solo destino,
y si hay todavía destino).
Todo
(si con esta palabra no lo delimito)
ha terminado para ellos
(si no lo tienen por delante).
Cuántos han saltado del tiempo en marcha
y se pierden a lo lejos con una nostalgia cada vez
mayor
(si merece la pena creer en perspectivas).

Cuántos
(si la pregunta tiene algún sentido,
si se puede llegar a la suma final
antes de que el que cuenta se cuente a sí mismo)
han caído en el más profundo de los sueños
(si no hay otro más profundo).

Hasta la vista.
Hasta mañana.
Hasta la próxima.
Ya no quieren
(si es que no quieren) repetirlo.
Condenados a un interminable
(si no es otro) silencio.
Ocupados sólo con aquello
(si es sólo con aquello)
a lo que los obliga la ausencia.

 

 Rachunek elegijny

 

Ilu z tych, których znałam

(jeśli naprawdę ich znałam)

mężczyzn, kobiet

(jeśli ten podział pozostaje w mocy)

przestąpiło ten próg

(jeżeli to próg)

przebiegło przez ten most

(jeśli nazwać to mostem) -

 

Ilu po życiu krótszym albo dłuższym

(jeśli to dla nich wciąż jakaś różnica)

dobrym, bo się zaczęło,

złym, bo się skończyło

(jeśliby nie woleli powiedzieć na odwrót)

znalazło się na drugim brzegu

(jeśli znalazło się

a drugi brzeg istnieje)-

Nie dana mi jest pewność

ich dalszego losu

(jeśli to nawet jeden wspólny los

i jeszcze los)-

Wszystko

(jeżeli słowem tym nie ograniczam)

mają za sobą

(jeśli nie przed sobą) -

Ilu ich wyskoczyło z pędzącego czasu

i w oddaleniu coraz rzewniej znika

(jeżeli warto wierzyć perspektywie) -

 

Ilu

(jeżeli pytanie to ma sens,

jeżeli można dojść do sumy ostatecznej,

zanim liczący nie doliczy siebie)

zapadło w ten najgłębszy sen

(jeśli nie ma głębszego) -

 

Do widzenia.

Do jutra.

Do następnego spotkania.

Już tego nie chcą

(jeżeli nie chcą) powtórzyć.

Zdani na nieskończone

(jeśli nie inne) milczenie.

Zajęci tylko tym

(jeżeli tylko tym)

do czego przymusza ich nieobecność.

 

 

A Photograph of a Crowd

In a photograph of a crowd
my head seventh from the edge,
or maybe four in from the left
or twenty up from the bottom;

my head, I can't tell which,
no more the one and only, but already one of many,
and resembling the resembling,
neither clearly male nor female;

the marks it flashes at me
are not distinguishing marks;

maybe The Spirit of Time sees it,
but he's not looking at it closely;

my demographic head
which consumes steel and cables
so easily, so globally,

unashamed it's nothing special,
undespairing it's replaceable;

as if it weren't mine
in its own way on its own;

as if a cemetery were
dug up, full of nameless skulls
of high preservability
despite their mortality;

as if it were already there,
my any head, someone else's--

where its recollections, if any,
would stretch deep into the future.

(translated from the Polish by Joanna Trzeciak)

Fotografia tłumu

 

Na fotografii tłumu
Moja głowa siódma z kraja,
A może czwarta na lewno
Albo dwudziesta od dołu;

Moja głowa nie wiem która,
Już nie jedna, nie jedyna,
Już podobna do podobnych,
Ni to kobieca, ni męska;

Znaki, które mi daje,
To znaki szczególne żadne;

Może widzi ją Duch czasu
Ale się jej nie przygląda;

Moja głowa statystyczna,
Co spożywa stal i kable
Najspokojniej, najglobalniej;

Bez wstydu, że jakakolwiek,
Bez rozpaczy, że wymienna;

Jakbym wcale jej nie miała
P swojemu i z osobna;

Jakby cmentarz odkopano
Pełen bezimennych czaszek
O niezłej zachowalności
Pomimo umieralności;

Jakby ona już tam była,
Moja głowa wszelka, cudza;

Gdzie, jeżeli cos wspomina,
To chyba przyszłość głęboka.

 

     

                                                         

We knew the World Backwards and Forwards

  

We knew the world backwards and forwards
So small it fit in a handshake
So easy it could be described in a smile
As plain as the echoes of old truths and a prayer


History did not greet us with triumphant fanfare
It flung dirty sand in our eyes
Ahead of us were distant roads leading nowhere
Poisoned wells, bitter bread


The spoils of war is our knowledge of the world
So large it fits in a handshake
So hard it could be described in a smile
As strange as the echoes of old truths and a prayer.

       Translated from the Polish by Joanna Trzeciak

Świat umieliśmy kiedyś…

 Świat umieliśmy kiedyś na wyrywki:
- był tak mały, że się mieścił w uścisku dwu rąk,
tak łatwy, że się dawał opisać uśmiechem,
tak zwykły, jak w modlitwie echo starych prawd

 

Nie witała historia zwycięską fanfarą:
- sypnęła w oczy brudny piach.
Przed nami były drogi dalekie i ślepe,
zatrute studnie, gorzki chleb.

 

Nasz łup wojenny to wiedza o świecie:
- jest tak wielki, że się mieści w uścisku dwu rąk,
tak trudny, że się daje opisać uśmiechem,
tak dziwny, jak w modlitwie echo starych prawd.

 

 

 

Family album  

No one in this family has ever died of love.
No food for myth and nothing magisterial.
Consumptive Romeos? Juliets diphtherial?
A doddering second childhood was enough.
No death-defying vigils, love-struck poses
over unrequited letters strewn with tears!
Here, in conclusion, as scheduled, appears
a portly, pince-nez'd neighbor bearing roses.
No suffocation-in-the-closet gaffes
because the cuckold returned home too early!
Those frills or furbelows, however flounced and whirly,
barred no one from the family photographs.
No Bosch-like hell within their souls, no wretches
found bleeding in the garden, shirts in stains!
(True, some did die with bullets in their brains,
for other reasons, though, and on field stretchers.)
Even this belle with rapturous coiffure
who may have danced till dawn - but nothing smarter -
hemorrhaged to a better world, b i e n s u r,
but not to taunt or hurt y o u, slick-haired partner.
For others, Death was mad and monumental -
not for these citizens of a sepia past.
Their griefs turned into smiles, their days flew fast,
their vanishing was due to influenza.

         Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Album Rodzinny

 Nikt w rodzinie nie umarł z miłości.
Co tam było to było, ale nic dla mitu.
Romeowie gruźlicy? Julie dyfrerytu?
Niektórzy wręcz dożyli zgrzybiałej starości.
Żadnej ofiary braku odpowiedzi
na list pokropiony łzami!
Zawsze w końcu zjawiali się sąsiedzi
z różami i binokularami.
Żadnego zaduszenia w stylowej szafie,
kiedy to raptem wraca mąż kochanki!
Nikomu te sznurówki, mantylki firanki, falbanki
nie przeszkodziły wejść na fotografię.
I nigdy w duszy piekielnego Boscha!
I nigdy z pistoletem do ogrodu!
(Konali z kulą w czaszce, ale z innego powodu
i na polowych noszach)
Nawet ta, z ekstatycznym kokiem
i oczami podkutymi jak po balu,
odpłynęła wielkim krwotokiem
nie do ciebie, danserze, i nie z żalu.
Może ktoś, dawniej, przed dagerotypem -
ale z tych, co w albumie, nikt, o ile wiem.
Rozśmieszały się smutki, leciał dzień za dniem,
a oni, pocieszeni, znikali na grypę.

 

 

 

 

MEMORY AT LAST

Memory at last has what it sought.

My mother has been found, my father glimpsed.

I dreamed up for them a table, two chairs. They sat down.

Once more they seemed close, and once more living for me.

With the lamps of their two faces, at twilight,

they suddenly gleamed as if for Rembrandt.

 

Only now can I relate

the many dreams in which they've wandered, the many throngs

in which I've pulled them out from under wheels,

the many death-throes where they have collapsed into my arms.

Cut off - they would grow back crooked.

Absurdity forced them into masquerade.

Small matter that this could not hurt them outside me

if it hurt them inside me.

The gawking rabble of my dreams heard me calling "mamma"

to something that hopped squealing on a branch.

And they laughed because I had .a father with a ribbon in his hair.

I would wake up in shame.

 

Well, at long last.

On a certain ordinary night,

between a humdrum Friday and Saturday,

they suddenly appeared exactly as I wished them.

Seen in a dream, they yet seemed freed from dreams,

obedient only to themselves and nothing else.

All possibilities vanished from the background of the image,

accidents lacked a finished form.

Only they shone with beauty, for they were like themselves.

They appeared to me a long, long time, and happily.

 

I woke up. I opened my eyes.

I touched the world as if it were a carved frame.

 

Pamięć nareszcie

Pamięć nareszcie ma, czegos sukałą.
Znalazła mi się matka, ujrzał mi się ojciec.
Wyśniłam dla nich stół, dwa krzesła. Siedli.
Byli mi znowu swoi i znowu mi żyli.
Dwoma lampami twarzy o szarej godzinie
błyśli njak Rembrandtowi.

Teraz dopiero mogę opowiedzieć,
w ilu snach się tułali, w ilu zbiegowiskach
spod kół ich wyciągałam,
w ilu agoniach przez ile lecieli mi rąk.
Odcięci - odrastali krzywo.
Niedorzeczność zmuszała ich do maskarady.
Cóż stąd, że to nie mogło ich poza mną boleć,
jeśli bolało ich we mnie.
Śniona gawiedź słyszałą, jak wołąłam mamo
do czegooś, co skakało piszcząc na gałęzi/
I był śmiech, że mam ojca z kokardą na głowie.
Budziłam się ze wstydem.

No i narezcie.
Pewnej zwykłej nocy,
z pospolitego piątku na sobotę,
tacy mi nagle przyszli, jakich chciałam.
Śnili się, ale jakby ze snów wyzwoleni,
posłuszni tylko sobie i niczemu już.
W głębi obrazu zgasły wszystkie możliwości, przypadkom brakło koniecznego kształtu.
Tylko oni jaśnieli piękni, bo podobni.
Zdawali mi się długo, długo i szczęśliwie.

Zbudziłam się. Otwarłam oczy.
Dotknłam świata jak rzeźbionej ramy

 

 

 

La chiave

La chiave c'era ma non c'è più.
E come entreremo in casa?
Qualcuno la potrà trovare,
la guarderà - per farne cosa?
Cammina e la rigira su e giù
come un ferro da buttare.

Ma se lo stesso accadesse
all' amore che provo per te,
non solo a noi, al mondo intero
questo amore mancherebbe.
Sollevato in altrui mano
non aprirà nessuna casa
e sarà solo una forma
e che ruggine lo roda.

Non da carte, astri o grido di pavone
si trae una tale predizione.

trad. Pietro Marchesani                         

 

KLUCZ

Był klucz i nagle nie ma klucza.
Jak dostaniemy się do domu?
Może ktoś znajdzie klucz zgubiony,
obejrzy go - i cóż mu po nim?
Idzie i w ręce go podrzuca
jak bryłkę żelaznego złomu.

Z miłością, jaką mam dla ciebie,
gdyby to samo się zdarzyło,
nie tylko nam : całemu światu
ubyłaby ta jedna miłość.
Na obcej podniesiona ręce
żadnego domu nie otworzy
i będzie formą, niczym więcej,
i niechaj rdza się nad nią sroży.

Nie z kart, nie z gwiazd, nie z krzyku pawia
taki horoskop się ustawia.

 

 

 

BUFO

 

Passará primeiro o nosso amor,

depois cem e duzentos anos,

depois estaremos de novo juntos:

 

um actor e uma acritz,

os predilectos do público,

fazem de nós no teatro.

 

Pequena farsa em verso,

dança – um pouco, muito riso,

traço certeiro de costumes

e aplausos.

 

Estarás irresistivelmente cómico

nesse palco, com esse ciúme,

essa gravata.

 

Eu de cabeça perdida,

e o coração e a coroa,

coração a rebentar,

a coroa sempre a cair.

 

Lá nos vamos separar,

rejuntar, a sala a rir,

sete montes, sete mares

entre nós imaginar.

 

E como se fossem poucos

os fracassos e a dor,

com palavras nos batemos.

 

Faremos a reverência

e a farsa terá seu fim.

Vão dormir os espectadores

contentes até às lágrimas.

 

Viverão muito felizes,

domesticam o amor,

um tigre vir-lhes-á  comer às mãos.

 

E nós eternamente lá iremos indom

nós de barretes com guisos,

em seu fino retinir

de um jeito bárbarro ouvidos.

 

Tradução de Júlio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska, Paisagem com grão de areia, Relógio d’Água, Lisboa, 1998. ISBN 972-708-490-7.

 

BUFFO

 

Najpierw minie nasza miłość,
potem sto i dwieście lat,
potem znów będziemy razem:

komediantka i komediant,
ulubieńcy publiczności,
odegrają nas w teatrze.

Mała farsa z kupletami,
trochę tańca, dużo śmiechu,
trafny rys obyczajowy
i oklaski.

Będziesz śmieszny nieodparcie
na tej scenie, z tą zazdrością,
w tym krawacie.

Moja głowa zawrócona,
moje serce i korona,
głupie serce pękające
i korona spadająca.

Będziemy się spotykali,
rozstawali, śmiech na sali,
siedem rzek, siedem gór
między sobą obmyślali.

I jakby nam było mało
rzeczywistych klęsk i cierpień
- dobijemy się słowami.

A potem się pokłonimy
i to będzie farsy kres.
Spektatorzy pójdą spać
ubawiwszy się do łez.

Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.

A my wiecznie jacyś tacy,
a my w czapkach z dzwoneczkami,
w ich dzwonienie barbarzyńsko
zasłuchani.

 

 

 

 

 

Drinking Wine

 

He looked at me, bestowing beauty,
and I took it for my own.
Happy, I swallowed a star.

I let him invent me
in the image of the reflection
in his eyes. I dance, I dance
in an abundance of sudden wings.

A table is a table, wine is wine
in a wineglass, which is a wineglass
and it stands standing on a table
but I am a phantasm,
a phantasm beyond belief,
a phantasm to the core.

I tell him what he wants to hear—

about ants dying of love
under a dandelion's constellation.
I swear that sprinkled with wine
a white rose will sing.

I laugh, and tilt my head
carefully, as if I were testing
an invention. I dance, I dance
in astounded skin, in the embrace
that creates me.

Eve from a rib, Venus from sea foam,
Minerva from the head of Jove
were much more real.

When he's not looking at me,
I search for my reflection
on the wall. All I see
is a nail on which a painting hung.

Transl. Joanna Trzeciak                

 

PRZY WINIE

 

Spojrzał, dodał mi urody,
a ja wzięłam ją jak swoją.
Szczęśliwa, połknęłam gwiazdę.

Pozwoliłam się wymyślić
na podobieństwo odbicia
w jego oczach. Tańczę, tańczę
w zatrzęsieniu nagłych skrzydeł.

Stół jest stołem, wino winem
w kieliszku, co jest kieliszkiem
i stoi stojąc na stole.
A ja jestem urojona,
urojona nie do wiary,
urojona aż do krwi.

Mówię mu, co chce : o mrówkach
umierających z miłości
pod gwiazdozbiorem dmuchawca.
Przysięgam, że biała róża,
pokropiona winem, śpiewa.

Śmieję się, przechylam głowę
ostrożnie, jakbym sprawdzała
wynalazek. Tańczę, tańczę
w zdumionej skórze, w objęciu,
które mnie stwarza.
Ewa z żebra, Venus z piany,
Minerwa z głowy Jowisza
były bardziej rzeczywiste.

Kiedy on nie patrzy na mnie,
szukam swojego odbicia
na ścianie. I widzę tylko
gwóźdż, z którego zdjęto obraz.

 

 

 

 

IL GIORNO 16 MAGGIO DELL'ANNO 1973

 

Una di queste numerose date

che non mi dicono più niente.

 

Dove in questo giorno sono andata,

cosa ho fatto — non lo so.

 

Se nei paraggi avessero commesso un delitto

— non avrei alibi.

 

Il sole ha brillato e si è spento

fuori dalla mia attenzione.

La Terra ha ruotato

senza menzione nel taccuino.

 

Mi sarebbe più lieve pensare

di essere morta per breve tempo,

piuttosto che pensare di non ricordare niente,

anche se ho vissuto senza interruzione.

 

Non ero  infatti uno spirito,

respiravo, mangiavo,

facevo passi

che  si sentivano,

mentre le impronte delle mie dita

dovevano rimanere sulle maniglie.

 

Mi riflettevo nello specchio.

Indossavo qualcosa di qualche colore.

Sicuramente alcune persone mi hanno vista.

 

Forse in questo giorno

ho trovato un oggetto perduto prima.

Forse ho perduto uno  trovato in seguito.

 

Mi ricolmavano sentimenti e impressioni.

Ora tutto questo

Come puntini tra parentesi.

 

Dove mi sono rincantucciata,

dove mi sono nascosta —

è anzi un'arte niente male

togliersi dalla vista a sé stessa in questo modo.

 

Scruto la memoria —

forse qualcosa nei suoi rami

addormentato da anni

si alzerà repentinamente battendo le ali.

No.

 Indubbiamente pretendo troppo,

esigendo perfino un secondo.

 

Traduzione di  Halina Szmyd                  

 

DNIA  16 MAJA 1973 ROKU

 

Jedna z tych wielu dat,

które nie mówią mi już nic.

 

Dokąd w tym dniu chodziłam,

co robiłam - nie wiem.

 

Gdyby w pobliżu popełniono zbrodnię

 — nie miałabym alibi.

 

Słońce błysło i zgasło

poza moją uwagą.

Ziemia się obróciła

bez wzmianki w notesie.

 

Lżej by mi było myśleć,

że umarłam na krótko,

niż że nic nie pamiętam,

choć żyłam bez przerwy.

 

Nie byłam przecież duchem,

oddychałam, jadłam,

stawiałam kroki,

które było słychać,

a ślady moich palców

musiały zostać na klamkach.

 

Odbijałam się w lustrze.

Miałam na sobie coś w jakimś kolorze.

Na pewno kilku ludzi mnie widziało.

 

Może w tym dniu

znalazłam rzecz zgubioną wcześniej.

Może zgubiłam znalezioną później.

 

Wypełniały mnie uczucia i wrażenia.

Teraz to wszystko

jak kropki w nawiasie.

 

Gdzie się zaszyłam,

gdzie się pochowałam —

to nawet niezła sztuczka

tak samej sobie zejść z oczu.

 

Potrząsam pamięcią —

może coś w jej gałęziach

uśpione od lat

poderwie się z furkotem.

Nie.

Najwyraźniej za dużo wymagam,

bo aż jednej sekundy.

 

 

 

 

 

MAY 16, 1973   

 

One of those many dates

that no longer ring a bell.

 

Where I was going that day,

what I was doing --- I don't know.

 

Whom I met, what we talked about,

I can't recall.

 

If a crime had been committed nearby,

I wouldn't have had an alibi.

 

The sun flared and died

beyond my horizons.

The earth rotated

unnoted in my notebooks.

 

I'd rather think

that I'd temporarily died

than that I kept on living

and can't remember a thing.

 

I wasn't a ghost, after all.

I breathed, I ate,

I walked.

 

My steps were audible,

my fingers surely left

their prints on doorknobs.

 

Mirrors caught my reflection.

I wore something or other in such-and-such a color.

Somebody must have seen me.

 

Maybe I found something that day

that had been lost.

Maybe I lost something that turned up late.

 

I was filled with feelings and sensations.

Now all that's like

a line of dots in parentheses.

 

Where was I hiding out,

where did I bury myself?

Not a bad trick

to vanish before my own eyes.

 

I shake my memory.

Maybe something in its brances

that has been asleep for years

will start up with a flutter.

No.

Clearly I'm asking too much.

Nothing less than one whole second.

 

         Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

DNIA  16 MAJA 1973 ROKU

 

Jedna z tych wielu dat,

które nie mówią mi już nic.

 

Dokąd w tym dniu chodziłam,

co robiłam - nie wiem.

 

Gdyby w pobliżu popełniono zbrodnię

 — nie miałabym alibi.

 

Słońce błysło i zgasło

poza moją uwagą.

Ziemia się obróciła

bez wzmianki w notesie.

 

Lżej by mi było myśleć,

że umarłam na krótko,

niż że nic nie pamiętam,

choć żyłam bez przerwy.

 

Nie byłam przecież duchem,

oddychałam, jadłam,

stawiałam kroki,

które było słychać,

a ślady moich palców

musiały zostać na klamkach.

 

Odbijałam się w lustrze.

Miałam na sobie coś w jakimś kolorze.

Na pewno kilku ludzi mnie widziało.

 

Może w tym dniu

znalazłam rzecz zgubioną wcześniej.

Może zgubiłam znalezioną później.

 

Wypełniały mnie uczucia i wrażenia.

Teraz to wszystko

jak kropki w nawiasie.

 

Gdzie się zaszyłam,

gdzie się pochowałam —

to nawet niezła sztuczka

tak samej sobie zejść z oczu.

 

Potrząsam pamięcią —

może coś w jej gałęziach

uśpione od lat

poderwie się z furkotem.

Nie.

Najwyraźniej za dużo wymagam,

bo aż jednej sekundy.

 

 

MIRACLE FAIR

 

The commonplace miracle:

that so many common miracles take place.

 

The usual miracles:

invisible dogs barking

in the dead of night.

 

One of many miracles:

a small and airy cloud

is able to upstage the massive moon.

 

Several miracles in one:

an alder is reflected in the water

and is reversed from left to right

and grows from crown to root

and never hits bottom

though the water isn't deep.

 

A run-of-the-mill miracle:

winds mild to moderate

turning gusty in storms.

 

A miracle in the first place:

cows will be cows.

 

Next but not least:

just this cherry orchard

from just this cherry pit.

 

A miracle minus top hat and tails:

fluttering white doves.

 

A miracle (what else can you call it):

the sun rose today at three fourteen a.m.

and will set tonight at one past eight.

 

A miracle that's lost on us:

the hand actually has fewer than six fingers

but still it's go more than four.

 

A miracle, just take a look around:

the inescapable earth.

 

An extra miracle, extra and ordinary:

the unthinkable

can be thought.

 

Transl. Joanna Trzeciak              

 

Jarmark cudów


Cud pospolity:
to, że dzieje się wiele cudów pospolitych.

Cud zwykły:
w ciszy nocnej szczekanie
niewidzialnych psów.

Cud jeden z wielu:
chmurka zwiewna i mała,
a potrafi zasłonić duży ciężki księżyc.

Kilka cudów w jednym:
olcha w wodzie odbita
i to, że odwrócona ze strony lewej na prawą,
i to, że rośnie tam koroną w dół
i wcale dna nie sięga,
choć woda jest płytka.

Cud na porządku dziennym:
wiatry dość słabe i umiarkowane,
w czasie burz porywiste.

Cud pierwszy lepszy:
krowy są krowami.

Drugi nie gorszy:
ten a nie inny sad
z tej a nie innej pestki.

Cud bez czarnego fraka i cylindra:
rozfruwające się białe gołębie.

Cud, no bo jak to nazwać:
słońce dziś wzeszło o trzeciej czternaście
a zajdzie o dwudziestej zero jeden.

Cud, który nie dziwi, tak jak powinien:
palców u dłoni wprawdzie mniej niż sześć,
za to więcej niż cztery.

Cud, tylko się rozejrzeć:
wszechobecny świat.

Cud dodatkowy, jak dodatkowe jest wszystko:
co nie do pomyślenia
jest do pomyślenia.
 

 

 

 

 

COMMEMORATION

They made love among the hazel shrubs
beneath the suns of dew,
entangling in their hair
a leafy residue.

Heart of the swallow
have mercy on them.

They knelt down by the lake,
combed out the earth and leaves,
and fish swam to the water's edge
shimmering like stars.

Heart of the swallow
have mercy on them.

The reflections of trees were steaming
off the rippling waves.
O swallow let this memory
forever be engraved.

O swallow, thorn of clouds,
anchor of the air,
Icarus improved,
Assumption in formal wear,

O swallow, the calligrapher,
timeless second hand,
early ornithogothic,
a crossed eye in the sky,

O swallow, pointed silence,
mourning full of joy,
halo over lovers,
have mercy on them.

 

Transl. Joanna Trzeciak                

 

UPAMIĘTNIENIE

Kochali się w leszczynie
pod słońcami rosy,
suchych liści i ziemi
nabrali we włosy.

Serce jaskółki,
zmiłuj się nad nimi.

Uklękli nad jeziorem,
wyczesali liście,
a ryby podpływały
do brzegu gwiaździście.

Serce jaskółki,
zmiłuj się nad nimi.

Odbicia drzew dymiły
na zdrobniałej fali.
Jskółko, spraw, by nigdy
nie zapominali.

Jaskółko, cierniu chmury,
kotwico powietrza,
ulepszony Ikarze,
wniebowzięty fraku,

jaskółko, kaligrafio,
wskazówko bez minut,
wczesno-ptasi gotyku,
zezie na niebiosach,

jaskółko, ciszo ostra,
żałobo wesoła,
aureolo kochanków,
zmiłuj się nad nimi.

 

 

 

I am too close for him ...

I am too close for him to dream about me.
I'm not flying over him, not fleeing him
under the roots of trees. I am too close.
Not with my voice sings the fish in the net.
Not from my finger rolls the ring.
I am too close. A large house is on fire
without my calling for help. Too close
for a bell dangling from my hair to chime.
Too close for me to enter as a guest
before whom the walls part.
Never again will I die so readily,
so far beyond the flesh, so inadvertently
as once in his dream. I am too close,
too close—I hear the hiss
and see the glittering husk of that word,
as I lie immobilized in his embrace. He sleeps,
more available at this moment
to the ticket lady of a one-lion traveling circus
seen but once in his life
than to me lying beside him.
Now a valley grows for her in him, ochre-leaved,
closed off by a snowy mountain
in the azure air. I am too close
to fall out of the sky for him. My scream
might only awaken him. Poor me,
limited to my own form,
but I was a birch tree, I was a lizard,
I emerged from satins and sundials
my skins shimmering in different colors. I possessed
the grace to disappear from astonished eyes,
and that is the rich man's riches. I am too close,
too close for him to dream about me.
I slip my arm out from under his sleeping head.
It's numb, full of imaginary pins and needles.
And on the head of each, ready to be counted,
dance the fallen angels.

 

Transl. Joanna Trzeciak            

 

Jestem za blisko…”

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.
Nie fruwam nad nim, nie uciekam mu
pod korzeniami drzew. Jestem za blisko.
Nie moim głosem śpiewa ryba w sieci.
Nie z mego palca toczy się pierścionek.
Jestem za blisko. Wielki dom się pali
beze mnie wołającej ratunku. Za blisko,
żeby na moim włosie dzwonił dzwon.
Za blisko, żebym mogła wejść jak gość,
przed którym rozsuwają się ściany.
Już nigdy po raz drugi nie umrę tak lekko,
tak bardzo poza ciałem, tak bezwiednie,
jak niegdys w jego śnie. Jestem za blisko,
za blisko. Słyszę syk
i widzę połyskliwą łuskę tego słowa,
znieruchomiała w objęciu. On śpi,
w tej chwili dostępniejszy widzianej raz w życiu
kasjerce wędrownego cyrku z jednym lwem
niż mnie leżącej obok.
Teraz to dla niej rosnie w nim dolina
rudolistna, zamknięta ośnieżona górą
w lazurowym powietrzu. Ja jestem za blisko,
żeby mu z nieba spaść. Mój krzyk
mógłby go tylko zbudzić. Biedna,
ograniczona do własnej postaci,
a byłam brzozą, a byłam jaszczurką,
a wychodziłam z czasów i atłasów
mieniąc się kolorami skór. A miałam
łaskę znikania sprzed zdumionych oczu,
co jest bogactwem bogactw. Jestem blisko,
za blisko, żeby mu się śnić.
Wysuwam ramię spod głowy śpiącego,
zdrętwiałe, pełne wyrojonych szpilek.
Na czubku każdej z nich, do przeliczenia,
strąceni siedli anieli.

 

 

 

 

Può essere senza titolo           

Siamo arrivati al punto che siedo ai piedi di un albero
Sul corso del fiume
Un mattino assolato.
E’ un evento futile
Che non entrerà  nella storia.
Non e’ una battaglia o un patto,
Per cui le ragioni si esaminano,
ne’ un tirannicidio degno di memoria.

Eppure siedo al fiume, di fatto.
E se sto qui,
devo essere uscita da qualche parte
ancora prima
in molti altri posti devo essere stata,
proprio come i conquistatori di terre,
prima di salire a bordo.

L’attimo fugace persino ha un fervido passato:
il suo venerdì avanti il sabato,
il suo maggio prima di giugno.
Ha i suoi orizzonti altrettanto reali
Del binocolo d’un capitano.

Quest’albero e’ un pioppo radicato da anni.
Il fiume e’ il Raba che scorre non certo da oggi.
Un sentiero non dell’altro ieri
Battuto fra i cespugli.
Il vento, per spazzare via le nuvole,
qui deve avercele prima sospinte.

E malgrado d’intorno non accade niente di Grande
Il mondo non e’ per questo piu  povero di particolari
Motivato peggio, meno preciso
Di quando se ne impadronivano i popoli in migrazione.

Il silenzio non accompagna solo  un segreto complotto
Ne’ il corteo delle  ragioni solo un’incoronazione,
sanno essere tondi non solo gli inaggirrabili anniversari delle rivolte
ma pure gli aggirabili ciottoli tutt’intorno alla sponda.

Il ricamo delle circostanze e’ fitto e intricato.
Il punto a formica sull’erba.
L’ordito dell’onda, in cui s’infila uno stecco.
E’ andata cosi, che sto qui a guardare.

Davanti a me una bianca farfalla sbatte nell’aria
Ali, che solo ad essa appartengono
E mi vola sulla mano un’ombra,
non un’altra, non chiunque, ma proprio la sua.

Ad una simile vista m’abbandona ogni volta la certezza
Che quel che e’ importante
Lo sia più  di ciò  che non lo e’ affatto.

 

 

Może być bez tytułu

Doszło do tego, że siedzę pod drzewem,
na brzegu rzeki,
w s
łoneczny poranek.
Jest to zdarzenie b
łahe
i do historii nie wejdzie.
To nie bitwy i pakty,
których motywy si
ę bada,
ani godne pami
ęci zabójstwa tyranów.

A jednak siedz
ę nad rzeką, to fakt.
I skoro tutaj jestem,
musia
łam skądś przyjść,
a przedtem
w wielu jeszcze miejscach si
ę podziewać,
ca
łkiem tak samo jak zdobywcy krain,
nim wst
ąpili na pokład.

Ma bujn
ą przeszłość chwila nawet ulotna,
swój pi
ątek przed sobotą,
swoj przed czerwcem maj.
Ma swoje horyzonty równie rzeczywiste
jak w lornetce dowodców.

To drzewo to topola zakorzeniona od lat.
Rzeka to Raba nie od dzi
ś płynąca.
Ścieżka nie od przedwczoraj
wydeptana w krzakach.
Wiatr,
żeby rozwiać chmury,
musia
ł je wcześniej tu przywiać.

I cho
ć w pobliżu nic się wielkiego nie dzieje,
świat nie jest przez to uboższy w szczegóły,
gorzej uzasadniony, s
łabiej określony,
ni
ż kiedy zagarniały go wędrówki ludów.

Nie tylko tajnym spiskom towarzyszy cisza.
Nie tylko koronacjom orszak przyczyn.
Potrafi
ą być okrągłe nie tylko rocznice powstań,
ale i obchodzone kamyki na brzegu.

Zawi
ły jest i gęsty haft okoliczności.
Ścieg mrówki w trawie.
Trawa wszyta w ziemi
ę.
Dese
ń fali, przez którą przewleka się patyk.

Tak si
ę złożyło, że jestem i patrzę.
Nade mn
ą biały motyl trzepoce w powietrzu
skrzyde
łkami, co tylko do niego należą
i przelatuje mi przez r
ęce cień,
nie inny, nie czyjkolwiek, tylko jego w
łasny.

Na taki widok zawsze opuszcza mnie pewno
ść,
że to co ważne
wa
żniejsze jest od nieważnego.

 

 

 

Del montón
 

Soy la que soy.
Casualidad inconcebible
como todas las cosas.

Otros antepasados
podrían haber sido los míos
y yo habría abandonado
otro nido,
o me habría arrastrado cubierta de escamas
de debajo de algún árbol..

En el vestuario de la naturaleza
hay muchos trajes.
Traje de araña, de gaviota, de ratón de monte.
Cada uno, como hecho a medida,
se lleva dócilmente
hasta que se hace tiras.

Yo tampoco he elegido,
pero no me quejo.
Pude haber sido alguien
mucho menos personal.
parte de un banco de peces, de un hormiguero, de un enjambre,
partícula del paisaje sacudida por el viento.

Alguien mucho menos feliz,
criado para un abrigo de pieles
o para una mesa navideña,
algo que se mueve bajo el cristal de un microscopio.

Árbol clavado en la tierra,
al que se aproxima un incendio.

Hierba arrollada
por el correr de incomprensible sucesos.

Un tipo de mala estrella
que para algunos brilla.

Y si despertara miedo en la gente,
o sólo asco,
o sólo compasión?

Y si hubiera nacido
no en la tribu debida
y se cerraran ante mí los caminos?

El destino, hasta ahora,
ha sido benévolo conmigo.

Pudo no haberme sido dado
recordar buenos momentos.

Se me puede haber privado
de la tendencia a comparar.

Pude haber sido yo misma, pero sin que me sorprendiera,
lo que habría significado
ser alguien totalmente diferente.

Traducción de Gerardo Beltrán        

W zatrzęsieniu
 

Jestem kim jestem.
Niepojęty przypadek
jak każdy przypadek.

Inni przodkowie
mogli byc przecież moimi,
a już z innego gniazda
wyfrunęłabym,
już spod innego pnia
wypełzła w łusce.

W garderobie natury
jest kostiumów sporo.
Kostium pająka, mewy, myszy poknej.
Każdy od razu pasuje jak ulał
i noszony jest posłusznie
aż do zdarcia.

Ja też nie wybierałam,
ale nie narrzekam.
Mogłam być kimś
o wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.

Kimś dużo mniej szczęśliwym,
hodowanym na futro,
na świąteczny stól,
czymś, co pływa pod szkiełkiem.

Drzewem uwięzłym w ziemi,
do którego zbliża się pożar.

Źdźbłem tratowanym
przez bieg niepojętych wydarzeń.

Typem spod ciemnej gwiazdy,
która dla drugich jaśnieje.

A co, gdybym budziła w ludziach strach,
albo tylko odrazę,
albo tylko litość?

Gdybym się urodziła
nie w tym, co trzeba, plemieniu
i zamykały się przede mną drogi?

Los okazał się dla mnie
jak dotąd łaskawy.

Mogła mi nie być dana
pamięć dobrych chwil.

Mogła mi być odjęta
skłonność do porównań.

Mogłam być sobą - ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kimś całkiem innym.

 

 

 

Amor feliz

Amor feliz. Será normal,

será sério,  será útil? –

que tem o mundo a ver com duas pessoas

que não vêem o mundo?

 

Erguidos ao seu céu sem mérito nenhum,

os melhores entre milhões e convencidos

que assim tinha de ser – a premiar o quê? Nada;

de algum ponto cai a luz –

e porquê logo sobre estes e não outros?

Ofenderá isto a justiça? Sim.

Perturbará os princípios estabelecidos com cuidado?

Derrubará do seu púlpito a moral? Perturba e derruba.

 

Olhem-me bem estes felizardos:

se ao menos se mascarassem um pouquinho,

fingissem melancolia dando assim algum ânimo aos amigos!

Ouçam bem como se riem – é um insulto.

A linguagem que usam – entendível, pelos vistos.

E aquelas cerimónias, etiquetas,

obrigações rebuscadas um para com o outro –

parece mesmo um acordo nas costas da humanidade.

 

É difícil até de prever no que daria

se um tal exemplo pudesse ser seguido.

Com que é que poderiam contar as religiões, a poesia,

de que nos recordaríamos, de que desistiríamos,

quem quereria pertencer ao círculo?

 

Amor feliz. Assim terá que ser?

Tacto e bom senso mandam omiti-lo

como a um escândalo nas altas esferas da Existência.

Magníficas crianças nascem sem a sua ajuda.

Nunca por nunca ele poderia povoar a terra

já que tão raro é acontecer.

 

Deixem que quem não conheceu o amor feliz

afirme que não há amor feliz.

 

Com esta crença mais leve lhes será tanto viver como morrer.

  

Tradução de Júlio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska,

Paisagem com grão de areia, Relógio d’Água, Lisboa, 1998.

ISBN 972-708-490-7.

 

Miłość szczęśliwa

Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne,
czy to poważne, czy to pożyteczne -
co świat ma z dwojga ludzi,
którzy nie widzą świata?

Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi,
pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani,
że tak stać się musiało - w nagrodę za co?
za nic;
światło pada znikąd -
dlaczego właśnie na tych, a nie na innych?
Czy to obraża sprawiedliwość? Tak.
Czy to narusza troskliwie piętrzone zasady,
strącą ze szczytu morał? Narusza i strąca.

Spójrzcie na tych szczęśliwych:
gdyby się chociaż maskowali trochę,
udawali zgnębienie krzepiąc tym przyjaciół!
Słuchajcie, jak się śmieją - obraźliwie.
Jakim językiem mówią - zrozumiałym na pozór.
A te ich ceremonie, ceregiele,
wymyślne obowiązki względem siebie -
wygląda to na zmowę za plecami ludzkości!

Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło,
gdyby ich przykład dał się naśladować.
Na co liczyć by mogły religie, poezje,
o czym by pamiętano, czego zaniechano.

Miłość szczęśliwa. Czy to jest konieczne?
Takt i rozsądek każą milczeć o niej
jako skandalu z wysokich sfer Życia.
Wspaniale dziatki rodzą się bez jej pomocy.
Przenigdy nie zdolałaby zaludnić ziemi,
zdarza się przecież rzadko.

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej
twierdzą, że nigdy nie ma miłości szczęśliwej.

Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.

 

 

 

 

 

more poems        O        O        O        O